To prawda, że często stwierdza się, że bez alkoholu imprezy nie są takie same jak te na których możemy troszkę się „rozmiękczyć”. Z kolei z drugiej strony w społeczeństwie promowana jest zabawa w trzeźwości. Wszystko z uwagi na różne sytuacje związane przeważnie z powrotami do domów lub bójkami, gdy alkohol przelewany jest już strumieniami bez opamiętania. Każdy z nas inaczej reaguje na kilka drinków. Jednym ścina z nóg, drugich trochę zamuli, a jeszcze innych specjalnie nie ruszy, ale zdejmie trochę oporu. Innymi słowy: można bawić się bez alkoholu, ale przyznacie, że zdjęcia z takiej imprezy są często zapominane, natomiast te szalone długo pamiętane i wspominane.

Gdy spotykamy się ze znajomymi, zwykle staramy zasiąść się gdzieś w knajpie przy piwie. Nie tylko dla towarzystwa, ale i dlatego, że po prostu łatwiej się rozmawia w luźnej atmosferze. Często w takich chwilach powstają też niesamowite projekty i pomysły – do głowy przychodzi wiele dziwnych, ale często wartościowych pomysłów. Na taki wpadło dwóch kolesi z Brooklynu, którzy właśnie przy piwie stworzyli pierwsze szkice aplikacji mobilnej dla… zalanych! Doszli do wniosku, że lubimy się bawić, więc dlaczego nie zaproponować programu mobilnego dla ludzi, którzy łączą się w społeczności właśnie ze względu na wypicie kilku piw lub drinków?. Na tym polega apka Livr, dla której przygotowano specjalną przystawkę.

Moduł dla iPhone’a lub Androida podpinamy do smartfona. Jest to alkomat cyfrowy, który pokaże zawartość alkoholu w wydychanym powietrzu, ale nie koniecznie (choć i do tego się przyda) by sprawdzić, czy możemy wsiąść za kółko. Zaraz po odczycie pojawi się wskaźnik promili oraz mapka z lokalizacją innych użytkowników, którzy uczestniczą w projekcie Livr („Drink til you Livr” – w wolnym tłumaczeniu: „pij aż do zgonu”). W ten sposób powstaje sieć społecznościowa osób „pod wpływem”, którzy po prostu pokazują, że są chętni do zabawy.

W tej nietypowej aplikacji znajdujemy listę hot spotów, ale w formie stref zabawy, czyli miejsc w których coś się dzieje – nie jest sztywno. Kolor i wielkość kropek to informacje na temat „jakości” imrezki, czyli ocen innych posiadaczy przystawki, w którą dmuchamy. Można powiedzieć, że tutaj alkohol jest faktycznym i jedynym wyznacznikiem tego co dzieje się w danym miejscu. Wszystko co dzieje się na takiej imprezie pozostaje tylko w Livr. Wszelkie zdjęcia lądują wyłącznie tam i tam też zostają. Jeśli zrobiliście coś głupiego (co dzieje się przeważnie na takich spotkaniach) to macie szansę się tym „pochwalić” jeśli jesteście wystarczająco odważni – choć wcześniejsza decyzja ich umieszczenia podejmowana jest przecież i tak na bani…

Widać wyraźnie, że wizja oparta jest o dosyć kontrowersyjny pomysł, podchwytywany szybko przez młodzież, ale czy od razu zły? Powstał w USA, gdzie również ludzie bawią się z alkoholem, ale co kraj to obyczaj – u nas pewnie każda impreza zgromadzona przez taką aplikację kończyłaby się jak sceny z filmu Projekt X. Livr wymaga zakupu wspomnianego alkomatu, który jest biletem wstępu na imprezę – mam tutaj na myśli odpowiedni poziom alkoholu. Dla samotnych jest parę mini gierek. Można nawet zadzwonić do innego podpitego i trochę posmęcić ;). Twórcy chcą wprowadzić pomysł w życie jeszcze tej wiosny. Co myślicie na temat takiego pomysłu? Bawić się na maksa? BTW: „dzisiaj piątunio!”…

źródło: livr-app.com