Wszystko. To odpowiedź na pytanie: co znajdzie się w świecie Internetu Rzeczy oraz inteligentnych gadżetów. Ludzie zawsze wymyślają mnóstwo użytecznych (w większości bezużytecznych) rozwiązań, ale to dopiero my – użytkownicy – weryfikujemy co jest na przydatne, a co zbędne. Znów mała uwaga: kupujemy i tak mnóstwo bezsensownego shitu, a działa na nas marketing. Wystarczy obserwować rynek telezakupów i tamtejsze oferty. Tak już jest i tyle. Produkujemy na potęgę, ale nieliczne projekty mają większy sens i szansę na światowy sukces. Pojęcie smart niektórych już irytuje, bo wszystko wokół jest „mądrzejsze” niż kiedyś. Główną zasługą są aplikacje i bezprzewodowe parowanie ze smartfonem. Rewolucja nie omija najprostszych narzędzi, np. miarki/centymetra krawieckiego. W tym przypadku cały pomysł ma sens.

Taaa. Ten też skorzysta z opcji „uinteligentniania” wszystkiego co można. On (taka nazwa) to cyfrowa wersja miarki. Gadżet raczej dla pań. Pań, które często chodzą na zakupy i mierzą ubrania. Czyli w praktyce wszystkie kobiety ;). Tak w rzeczywistości to urządzenie dla każdego. O co w ogóle chodzi? Autorzy rozwiązania chcą stworzyć nowy standard mierzenia ciała? Niekoniecznie. Chcą go jednak nieco ułatwić i ustandaryzować. To, że bez przymierzania nie co odzieży kupować jest wiadome. System najpierw ma ułatwić nam „zdjęcie” rozmiarów z naszego ciała, a potem dopasować propozycje (np. z bazy sklepów online). Sama „taśma” jest zautomatyzowana, czyli w trakcie fizycznego pomiaru przenosi odczyty na smartfon, gdzie tworzy nasz osobisty profil (zmieniający się w czasie z wiadomych względów).

Całość ma ułatwiać zakupy online. W sklepie możemy sobie wszystko przymierzyć. W sieci trzeba ufać rozmiarom, a z nimi jest różnie. Mało to razy kupiliście za duże/za małe rzeczy? Miarka ma opcję do mierzenia w zakresie 160 centymetrów, co mam nadzieję, nikogo nie urazi. On można nosić w torebce, a bateryjka wytrzyma kilka lat. Aplikację przygotowano dla systemów iOS lub Android, ale w planach jest też wersja smartwatchowa na Apple Watcha. Ważniejsza jest jednak ewentualna platforma do sprzedaży ubrań. Mają do nas pasować jak należy, a wszystko w wyniku dokładnych pomiarów i dostosowywaniu rozmiarów niemal jak szytych na klienta.

Na temat On wypowiedział się nawet sam Vogue. Oczywiście dobrze, czym pochwalił się producent na stronie swojej kampanii na Indiegogo, gdzie miarka szuka wsparcia. Aby wszystko działało jak trzeba, technologia musi współpracować z sieciami sklepów online. Obiecywane jest tworzenie sieci partnerów, a korzyść będzie dla obu stron. System może się upowszechnić, a sklepy zarabiać na ułatwianiu zakupów oraz braku ewentualnych zwrotów (za które coraz częściej płacą). Firmy produkujące odzież mogą też analizować szerzej zapotrzebowania klientów (głównie rozkład rozmiarowy). Trzecia strona będzie też zadowolona – klient nie będzie musiał odsyłać przesyłek i czekać na kolejne. Uroki zakupów online. Czy jest szansa na ich wyeliminowanie? Pozostaje jeszcze kwestia dotyku materiału, wzrokowej oceny kroju itd.

źródło: Indiegogo