Wczoraj budżetowy smartfon przedstawiło POCO (model M3), ale tego samego dnia swojego rywala odkryła także Motorola. Moto e7 kolejnej generacji też ma aparat 48 mpx, ale słabszej rozdzielczości ekran i mniej RAM. Jest jednak tańszy o 100 zł. Nie wiem, czy nie opłaca się jednak dopłacić i cieszyć się z pojemniejszej baterii w POCO.

Motorola moto e7 2020

Moto e7 z podwójnym aparatem

Mało na kim robi dziś wrażenie podwójny aparat. Pamiętajmy jednak, że mówimy o segmencie budżetowym. Pojawiają się tu już i potrójne zestawy w towarzystwie małych sensorów. W Moto e7 są tylko dwa. Motorola proponuje połączenie aparatu z Quad Pixel (48 mega) z obiektywem makro 2 mpx z Macro Vision do fotografii z bliska. W sumie dość standardowe efekty, czyli: 4-krotnie wyższa czułość w słabszym świetle dla trybu nocnego, tryb portretowy z Bokeh i parę innych (m.in. panorama). W module obok aparatów jest też lampa LED – przyda się do ujęć z bliska.

Z przodu w drobnym notchu w centralnej części ekranu jest aparat selfie z pięcioma megapikselami. Pod tylnym modułem znalazło się miejsce na czytnik palca.

Moto e7 z ekranem Max Vision

Motorola nie odpuszcza w temacie ultraszerokich ekranów. Chce je mieć także w najniższej półce. 6.5 cala z Max Vision ma proporcje 20:9. Przydatne do multimediów. Szkoda tylko, że rozdzielczość taka słaba. Tylko HD+. Przy 549 zł nie ma jednak co marudzić. Pod wyświetlaczem pracuje MediaTek Helio G25. Towarzyszy mu tylko 2 GB RAM i bardzo mała przestrzeń na pliki, bo 32 GB. Na szczęście ze slotem na karty do maks 512 GB.

Bateria ma tylko 4000 mAh, ale z technologią HyperEngine i niemal czystym Androidem 10 wytrzyma nawet 36 godzin. Ładowanie przez USB-C jest dość szybkie (10W). Oprócz tego Bluetooth 5.0, port słuchawkowy 3.5 mm, czy oddzielny przycisk dla Asystenta Google. Moto e7 to ogólnie dość prosty smartfon, ale w rozsądnej cenie.

źródło: motorola.com