W styczniu Samsung przedstawił tańsze odmiany flagowych Galaxy dziesiątej generacji (S10 Lite i Note 10 Lite). Czas na podobny krok w ramach najnowszej serii, czyli S20. Samsung Galaxy S20 FE (Fan Edition) ma być wariantem przystępniejszym cenowo. Ja wolę pisać wprost – to smartfon dla tych klientów, których nie stać na zbyt drogie telefony koreańskiej firmy. Wciąż będzie to jednak sprzęt kosztujący sporo, ale już nie aż tyle co high-endowe jednostki. Ma zachować część funkcji flagowców.

Samsung Galaxy S20 FE

Samsung Galaxy S20 FE – więcej kolorów

Ciężko na ten moment jeszcze przewidywać, czy „Fan Edition” będzie serią, czy jednorazowym eksperymentem. Na pewno nazwa ma być kojarzona z miksem segmentu premium z mid-range. Taką strategię obiera już mnóstwo producentów smartfonów. Samsung chcę pokazać swoją wizję tego schematu. Bez większych kompromisów w wydajności, ale z pewnym pogorszeniem w wykończeniu. Mam na myśli zejście z topowych materiałów do tych nieco tańszych. Galaxy S20 FE ma matowe plecki z jakiegoś tworzywa. Udało się przyciągnąć oczy o wiele szerszą paletą kolorów obudowy. To żywsze barwy niż w przypadku normalnego Galaxy S20.

Samsung proponuje aż sześć opcji kolorystycznych: czerwoną, pomarańczową, różową, zieloną, granatową i białą. Ważniejsze jednak co znajdziemy wewnątrz, a tu jest dobrze, przynajmniej dla klientów spoza Europy. Pojawią się dwie odmiany smartfona: z 5G i z LTE. Ta pierwsza otrzyma Snapdragona 865. Ta druga Exynosa 990. Chipy Samsunga nie są aż tak wydajne, jak te od Qualcomma. Do tego 6 lub 8 GB RAM (LPDDR4), czyli mniej od S20. Ekran Super AMOLED nadal ma odświeżanie 120 Hz. Obniżono rozdzielczość do Full HD. Przekątna to 6.5 cala, czyli pomiędzy S20 a S20 Plus. Na dane przeznaczono 128 GB (UFS 3.1) z możliwością rozszerzenia kartami microSD do 1 TB. Bateria to 4500 mAh. Jest ładowana przewodowo z mocą 25W i bezprzewodowo z 10W.

Samsung Galaxy S20 FE

Samsung Galaxy S20 FE – aparaty

Cieszy mnie, że Samsung nie zrezygnował z prawie żadnych ważnych parametrów zestawu fotograficznego. W niektórych aspektach jest nawet lepiej. Chodzi głównie o przód. Sensor selfie w otworku Infinity-O ma wyższą rozdzielczość. Z 10 mega wskoczono na aż 32 mpx. F/2.2 jest identyczne. Z tyłu tzw. „wysepka” nadal jest podłużna. Trzy aparaty wyglądają niemal identycznie. Inny jest tylko teleobiektyw. Ma niższą rozdzielczość (już nie 64 mega, a tylko 8). Ma optyczną stabilizację obrazu, 3x zoom optyczny i 30x Space Zoom (hybrydowe). Kamera główna ma 12 mpx z f/1.8 (szeroki kąt). Tyle samo otrzymał obiektyw ultraszerokokątny (123 stopnie). O jakość zdjęć nie będziemy się musieli martwić. To i tak właściwości znacznie niższe od S20 Plus i S20 Ultra. Z nimi nie ma się co równać. Video uda się nagrać w jakości 8K, ale nie wiem czy czasem nie wyłącznie modelem ze Snapdragonem. Trzeba by to sprawdzić.

Telefon posiada głośniczki stereo z AKG, nowsze protokoły łączności bezprzewodowej Bluetooth 5.0 i Wi-Fi 6, a także chip NFC do płatności zbliżeniowych. Cena Galaxy S20 FE startuje od 2899 zł (LTE z Exynosem). Niedostępna (jeszcze) u nas edycja z 5G (Snapdragon) ma kosztować 3399 zł. Warto jeszcze przypomnieć, że to nie pierwsza wariant „Fan Edition”. Samsung wprowadził oznaczenie FE przy okazji poprawek dla Galaxy Note 7, którego rynek kojarzy z kryzysem wizerunkowym związanym z wybuchającymi bateriami.

źródło: samsung.com