„Step by step” – jak mawiał Leo Beenhakker. Stepp to nie bransoletka, a czujniki na nogi. Krok po kroku mamy poprawiać osiągi, a to dobra metoda dla mniej zaawansowanych biegaczy.

Stepp to gadżet do oceny techniki biegu i wirtualny coaching w czasie rzeczywistym. Ma analizować ruch i poprawiać nasze wyniki.

Stepp

Znam rynek gadżetów fitness na tyle dobrze, by stwierdzić, że większość trackerów aktywności to raczej urządzenia do monitorowania statystyk i prowadzenia dzienników z treningu, niż sprzęt do poprawy osobistych osiągnięć. Owszem, cele można wyznaczyć, ale nie zawsze dążymy do nich tak, jak potrzeba. Już samo prowadzenie archiwum daje nam jakiś obraz sytuacji, ale nie o to chodzi. Większość producentów zachwala jednak swoje wyroby jako wirtualnych trenerów, którzy pozwolą wydobyć w nas rezerwy. Stepp jest kolejnym coachem, ale chcącym nas przekonać, że z nim faktycznie podniesiemy swoje wyniki.

Czyżby? Generalnie jest to kolejny tracker, czyli moduł z czujnikami do śledzenia kroków, dystansu i spalonych kalorii, ale z dodatkową oceną techniki (czyli również systemem do unikania kontuzji), a wszystko z pomocą wirtualnego trenera. Ma oczywiście podsyłać sugestie w czasie rzeczywistym, a także dawać porady już po treningu. Podążanie za wyznaczonymi celami jest ok, ale zwykle działa tylko na początku. Potem ważniejsze jest utrzymanie formy i mniejsze poprawki, które spróbują jeszcze podnieść wyniki. Stepp nie chce byśmy skupiali się na ilości, czyli liczbie kroków i dystansie, a „jakości” naszego treningu.

Stepp

W zasadzie to logiczne. Trzy czujniki w Stepp, który zakładamy bezpośrednio na buty (skąd odczyty będą dokładniejsze) mają analizować ruch nóg. Zauważę od razu, że nie jest to pierwszy tego typu gadżet na rynku. Na blogu dawałem już przykład projektu Notch, a w bardzo podobnym stylu działają też Moov Now (mam na myśli coacha). Stepp skupia się jednak wyłącznie na treningach biegowych. Sensory w trakcie biegu zbierają dane na temat ruchu, rotacji, kierunku, czy przyspieszeń, co pozwala ocenić kontakt stopy z podłożem oraz poprawność kroku. Wyroby do pilnowania techniki i unikania techniki nie są niczym nowym, ale bardzo mało ubieralnych trackerów je posiada.

Wszystkie odczyty wędrują do aplikacji mobilnej na smartfon, gdzie oczywiście są przetwarzane i łączone z naszym profilem. Musimy sprecyzować info o swojej osobie, by algorytmy mogły lepiej przetworzyć dane. Apkę przygotowano tak, aby prezentowała istotne analizy: ogólną prędkość, kadencję, nacisk stopy na podłoże, poprawność kroku i ułożenia nogi, pronację, długość kroku, balans ciała, czas kontaktu z ziemią, czy nawet pracę bioder. Dosyć kompleksowo, prawda? To wyspecjalizowana propozycja i konkrety dla biegacza.

Stepp

Dzięki tym wszystkim analizom, biegacz może poprawić ruch, a tym samym technikę ruchu, prowadzącą do poprawy ogólnych wyników. Zrozumieć błędy, znaleźć braki i przekuć je na lepsze osiągnięcia. Nie tylko lepiej nas zmotywuje, ale faktycznie znajdzie miejsca, które można jeszcze poprawić (lub w ogóle wyeliminować). Po co biegać ze zwykłą bransoletką, jeśli okazuje się, że dane zbiera, ale technicznie tylko sobie szkodzimy. Stepp proponuje lekcje, ćwiczenia i wskazówki. To czego wielu opaskom fitness brakuje.

Na ten moment projekt Stepp to prototyp szukający sparcia na Kickstarterze. Bardzo dobre miejsce, by rozpocząć sprzedaż i wejść na rynek dzięki funduszom zainteresowanych klientów. Pierwsze generacje przechodzą już beta testy, więc pozostała produkcja, dopracowanie designu i jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, Stepp ma zadebiutować na rynku w okolicach lipca 2017 roku. To zawsze największa wada crowdfundingu – trzeba czekać.

źródło: Kickstarter