Wczoraj pisałem o smart wentylu rowerowym TyreWyz, a dziś trafiłem na kolejny moduł obsadzany w tym samym miejscu koła. O ile ten pierwszy gadżet służył do kontroli i monitorowania ciśnienia to ten drugi już nie ma tak oczywistego przeznaczenia. Większość moich czytelników d razu pomyśli, że AroFly to po prostu kolejny miernik powietrza w ogumieniu, tymczasem producent znalazł mu inne zastosowanie, mimo, że mocowany jest w wentylu dętki. Autorzy stworzyli miernik mocy oraz licznik rowerowy z nietypowego miejsca i stosującego oryginalną metodę detekcji.

AroFly

Zwykle mierniki mocy, czyli analizatory rozkładu siły, są instalowane w okolicach korby, bezpośrednio na pedałach, a czasem po prostu na bucie lub nodze (np. w formie bransoletek na kostkę z wyspecjalizowanymi algorytmami). AroFly zbierze sporo odczytów z zupełnie innego punktu, a dane wciąż będą możliwie precyzyjne (+/- 2% błędu). Stosunkowo niewielkich gabarytów moduł można umieścić na wentylach w standardzie Schrader lub Presta. Element musi być mały, bo wymaga od tego jego charakter oraz położenie. Autorzy chwalą się, że to przy okazji najmniejszy rowerowy miernik mocy jaki znajdziemy na rynku.

Jak to działa? Wewnątrz zmieszczono m.in. czujnik w formie rurki Pitota (za Wiki: „przyrząd do pomiaru ciśnienia całkowitego przy przepływie płynów stosowany również do wyznaczania prędkości przepływu”). Dzięki temu rozwiązaniu można wychwycić poszczególne ruchy i nacisk nogi na pedałach, które wprawiają koło w małe wychyły. Powtarzające się skoki ciśnienia powietrza w oponach (a jednak to też sensor ciśnienia 😉 ) odpowiadają rytmowi pedałowania rowerzysty a stąd już łatwa droga do skalibrowania odczytów i ich odpowiedniego przetwarzania. Soft potrafi nawet odfiltrować przypadkowe dane, np. docierające do zapisu w trakcie wybojów na drodze. Oczywiście wszystko z bardzo konkretnymi ustawieniami rozmiarów opon. W połączeniu z akcelerometrem można połączyć dane obrotami koła, czyli zwiększyć dokładność przy zmieniających się warunkach (prędkości jazdy). Sprytnie! Nie od dziś twierdzę, że od dawna dostępnym czujnikom można znaleźć fajne zastosowanie. Trzeba tylko pomysłowo je wykorzystać.

AroFly

AroFly ma oczywiście także bezprzewodową łączność Bluetooth, czyli pozwoli przesyłać wszystkie analizy do aplikacji mobilnej na iOS lub Androida. Smartfon można umocować na kierownicy, ale producent proponuje alternatywę w postaci komputera AroFly A-Plus Meter. Tutaj niestety nie wiem czy całość działa w oparciu o ANT+, czy BT. Chyba tylko to drugie, a szkoda, bo ten pierwszy standard pozwoliłby na wykorzystanie własnego smart licznika. Wystarczyć powinna sama apka, ale w tym wypadku ryzykujemy trochę rozbiciem sprzętu (warto go zabezpieczyć). Software rejestruje kadencję oraz prędkość, no i oczywiście info na temat samej mocy. To przekaz dla bardziej zaawansowanego kolarza i do niego jest zresztą kierowany ten wyrób. Nie wiem czy dla profesjonalistów, bo to jednak nieco eksperymentalne podejście, ale amatorzy na wyższym poziomie mogą się zainteresować.

Oprócz sensora, aplikacji oraz komputerka, przygotowano też w komplecie opaskę z czytnikiem tętna. AroFly A-Pulse to uzupełnienie odczytów o pracę serca. Każdy profesjonalny rowerzysta, wie, że warto uwzględnić te parametry w analizach wydolności. Można też sparować system z innym kompatybilnym trackerem z pomiarami pulsu. Z aplikacją powiążemy dane na temat trasy przez GPS, ewentualnie danymi pogodowymi (czy zmianami wysokości lub temperatury) i już mamy całkiem bogaty zapis przejazdu. Wierzę, że wszystkie informacje można sensownie wykorzystać. Bateryjka w AroFly ma umożliwić do 80 godzin pracy. Obudowa gwarantuje ochronę certyfikatem IP67. Cena zależy od dobranych elementów. Zaczyna się od 269 dolarów (czujnik i komputer), natomiast z opaską wychodzi 319$.

źródło: aroflybike.com