Bang & Olufsen Beosound Stage

Mam słabość do produktów Bang & Olufsen. Nie dość, że zwykle są nienagannie wykończone to jeszcze zapewniają odpowiednią jakość dźwięku. Świetnie dekorują wnętrze, a przecież są tylko elektroniką. Na zbliżające się targi IFA 2019 w Berlinie duńska firma przygotowała swój pierwszy w ofercie soundbar, a pierwszy raz pokazuje go na wystawie Venice Biennale. Nie jest to model smart, czyli nie posiada wsparcia asystentów (jak już kilka modeli na rynku), ale ma bezprzewodowe łączności. Beosound Stage ma Dolby Atmos, Chromecasta i AirPlay 2.

Soundbar Bang & Olufsen Beosound Stage

Beosound Stage ma prostą, ładnie wyglądającą konstrukcję. Może zawisnąć na ścianie bezpośrednio pod telewizorem, jak i leżeć na płasko na szafeczce. W tym pierwszym przypadku będzie oczywiście estetyczniej, choć marmurowy „parapet” na jednej z grafik promocyjnych też jest niczego sobie! Stylistyka zawsze była u B&O bardzo ważna, więc projektanci pomyśleli o różnych wariacjach wykończenia. Są te chłodniejsze, jak i ocieplające postrzeganie produktu. Mam tu na myśli drewniane obwódki. Przyznam szczerze, że trochę dziwi mnie, że marka wprowadza dopiero swój pierwszy soundbar (nie liczę Beosound 35, ale on powstał raczej dla miłośników muzyki).

Głośnik jest efektem współpracy z inną duńską marką – NORM Architects. Rama jak zwykle aluminiowa lub brązowa, ewentualnie w tym przypadku także dębowa. Ta ostatnia będzie najdroższa. Oczywiście z panelem sterowania na jednym z boków. Bezprzewodowe połączenie i tak przejmie sterowanie z poziomu telefonu. W środku jest 11 driverów po 50 watów. Spore gabaryty mają zapewnić lepszy bas. 4-calowe głośniczki mają redukować zniekształcenia dźwięku, a są jeszcze dwa półtora-calowce mid-range i moduły wysokotonowe kierowane na boki (pod kątem). Łącznie mają pomóc osiągać efekty 3D. Jest wsparcie Dolby Atmos dla bardziej imersyjnego odbierania filmów. Jakość do oceny przy bezpośrednim kontakcie, ale spodziewam się odpowiedniego poziomu. W sumie jest w końcu komplet jedenastu trzykanałowych głośniczków.

Bluetooth i WiFi mają dostarczyć połączenie ze sprzętem przez Chromecast i AirPlay 2, czyli efekty multiroomu. Jak każdy głośnik premium, Beosound Stage będzie miało już kilka zaprogramowanych ustawień dla różnych źródeł: TV, muzyki, filmów lub odsłuchu wieczornego. Nie zabraknie ToneTouch w aplikacji, czyli manualnego dopasowania EQ. Na koniec cena. Jak zwykle wysoka. Za podstawowy wariant Beosound Stage trzeba będzie zapłacić 1500 euro. Za drewniany 2250€. Premiera późną jesienią. Szkoda, że w tej cenie brakuje asystenta głosowego.

źródło: Bang & Olufsen