Stało się! Huawei, tak jak przewidywano, rezygnuje z platformy Wear OS (zwanej wcześniej Android Wer), którą stosowało w dwóch wcześniejszych generacjach swoich smart zegarków. Nowy Huawei Watch GT proponuje własny systemik – LiteOS. Mówiło się, że z kolei Samsung przejdzie na soft Google’a, ale Galaxy Watch pozostał przy Tizenie. Czy to dobrze dla rynku, że chiński gracz stworzył całkowicie oddzielny projekt? Dwa nowe smartwatche zaproponują znany schemat dwóch wariantów – klasycznego i sportowego. Zerknijmy na nowe propozycje zademonstrowane w Londynie.

Huawei Watch GT

Pod jednym względem zastosowanie własnego software’u wyszło na korzyść wearables od Huaweia. To czas pracy na jednym ładowaniu. Wear OS po poprawkach wydłużył działanie zegarków, ale LiteOS przebija propozycję Google. W najekonomiczniejszym trybie osiągnie nawet miesiąc pracy, ale nie sugerujmy się tymi wynikami, bo mowa o działaniu bez ciężkich aplikacji ub aktywnych modułów analizujących aktywność. Dodam tu od razu, że LG pomysłowo rozwiązało problem baterii w swoich Watch W7, stosując w nim fizyczne wskazówki.

Najpierw specyfikacje. Huawei Watch GT wygląda jak połączenie klasycznego, eleganckiego zegarka z modelem inteligentnym oraz sportowym (zależnie od wersji). Stylistyka plus okrągły wyświetlacz to już pewne trendy i standard w segmencie smart, więc nie robią już aż takiego wrażenia jak kiedyś. Ważne, że wszystko wygląda schludnie i estetycznie (trochę paski psują efekt, ale tylko te od kompletu, bo wybór do personalizacji jest całkiem szeroki). Wyświetlacz AMOLED ma prawie 1.4 cala (454 x 454), a koperta ze stali nierdzewnej  i ceramiczną ramką grubość 10.6 mm. Przyciski nie są obrotowe, bezel też nie, więc nie ma tu żadnych wyróżników. W zasadzie to nic rewolucyjnego. Ładny smartwatch z własnym oprogramowaniem, które oczywiście współpracuje ze smartfonami iOS lub Androidami.

GT jest znacznie smuklejszy od poprzedników, za co były krytykowane. Ekran zabezpieczono czym na wzór diamentowego pokrycia, by zabezpieczyć przed zarysowaniami. Panel jest naturalnie dotykowy, a w systemie LiteOS wszystko, co najważniejsze. Aplikacji nie będzie zbyt dużo, bo to dopiero start propozycji. Pod tym względem projekt przegrywa z konkurencją wyraźnie. Na szczęście dla użytkowników nic wewnątrz nie brakuje. Nawet apki fitness przypominają trochę pierścienie aktywności z Apple Watcha (widać wyraźnie, że Huawei się nimi inspirowało). Producent dokonał odważnego kroku z własnym softem, bo przez to propozycja będzie wyglądała bardziej jak pierwsza generacja smartwatcha. Niejako takową jest. Dopiero dopracowany system pokaże możliwości sprzętu. Na ten moment menu, odświeżanie oraz interfejs są ponoć lekko toporne.

Huawei Watch GT

Huawei ma jednak pewność, że oferta będzie atrakcyjna. Aż sześć diod LED ma pomóc monitorować pracę serca z wykorzystaniem algorytmów TruSeen 3.0 (teraz każdy je jakość nazywa). Do tego GPS, Glonass, Galileo lub Beidou (Chiny) do śledzenia lokalizacji oraz zestaw czujników do śledzenia aktywności (outdoor i indoor): akcelerometr, żyroskop, kompas, wysokościomierz i sensor ciśnieniowy. Zabraknie modułu NFC do mobilnych płatności. Odczyt powiadomień, śledzenie ruch oraz wypoczynku – to, co podstawowe jest. Zabraknie integracja ze Strava i innymi serwisami sportowymi, co Huawei musiał wziąć pod uwagę przy rezygnacji z Wear OS. Są też tarczki, ale tutaj znów pewne ograniczenie, bo nie ma potężnej bazy ze sklepiku Google. Wszystko wygląda tak, jakby Huawei prezentował w Londynie sprzęt do sprzedaży w Chinach…

Z włączonym namierzaniem i monitorowaniem ruchu tracker wytrzyma ciągły zapis 22 godzin treningu. Bez tego aż 30 dni (wsparcie AI w rozpoznawaniu braku aktywności dla czujników), ale co po tym, jak nie ma zalet smartwatcha, czyli pełnego dostępu do przeróżnych programików. Wear OS jaki jest, taki jest, ale wolę częściej ładować, ale mieć pełen potencjał. Huawei woli zaoferować wszystko co samo może dostarczyć, a resztę pomija. Co prawda, jest pełen zakres odczytu różnych dyscyplin (bieganie, rower, podróże, a nawet basen z rozpoznawaniem powtórzeń), ale mi to nie wystarcza. Szczerze mówiąc, zawiodłem się, ale pozostaje nadzieja, że niesłusznie, ponieważ bazuję na materiałach prasowych, a nie oceną urządzenia z bliska. Huawei Watch GT nie ma odmiany z LTE i wygląda jakby kierował się strategią budżetowych bransoletek od azjatyckich tygrysów. Ma pokonać konkurencję ceną: 199 i 249 euro odpowiednio za model GT Sport i GT Sport. A może pojawi się za jakiś czas wersja z Wear OS?

źródło: Huawei