O tym smartfonie słyszę już od kilku miesięcy. W końcu pojawił się oficjalnie. Motorola One Fusion+ ma być jednym z tych modeli w ofercie producenta, który zwróci na siebie uwagę nieco bardziej. Marka odzyskuje chyba wigor, który utraciła kilka lat temu. Wykup przez Lenovo niewątpliwi pomógł, a nowa strategia działań wygląda na lepszą. W tej kategorii (do 1500 zł) nowy telefon z Androidem może sporo zdziałać, zwłaszcza, że ma ciekawe cechy. Całkowicie bezramkowy ekran (z kamerką pop-up), ogromną baterię i dużo aparatów. Wraz z niską ceną może to być godny rywal dla wielu azjatyckich tygrysów. To już kolejny członek rodziny One.

Motorola One Fusion Plus

Motorola One Fusion+ z Total Vision

Właściwie to powinienem chyba pisać całą nazwę małymi literami, bo w ten sposób Motorola promuje ostatnio swoje mobilne urządzenia. No to spróbujmy: motorola one fusion+. Czy taki zapis się wyróżnia? Owszem. Wróćmy jednak do spraw ważniejszych. Zacznę od ekranu. Jak już wyżej wspomniałem, panel nie jest „skażony” żadnym wcięciem, otworkiem, czy „łezką”. Przedni aparat wyskakuje spod ekranu w specjalnym mechanizmie pop-up. Wyświetlacz daje wyraźniejszy efekt bezramkowości. Nadano mu nazwę Total Vision. Wyświetlanym treściom nie będzie przeszkadzać żadna przeszkoda, więc rozdzielczość to pełne Full HD+ z certyfikacją HDR10.

Ekran IPS LCD ma aż 6.5 cala i proporcje 19.5:9. W tej klasie nie ma co liczyć na lepszy odświeżanie niż 60 Hz. Podobnie zresztą z czytnikiem palca – jest na tyle, nie w ekranie. Kamerka pop-up do selfiaków i video rozmów ma 16 megapikseli i f/2.2. Żywotność mechanizmu przewidziano na 100 tysięcy cykli. Można być pewnym zabezpieczeń przed upadkami, które automatycznie wykrywają sytuacji i schowają moduł do środka. Bardzo ważne, że z przodu aparat zaoferuje rozwiązanie quad-pixel, czyli łączące sąsiednie piksele w jeden większy i znacznie czulszy. To nie pierwszy raz, gdy Motorola korzysta z takiego mechanizmu. Wcześniej był dostępny w Motoroli One Hyper (tu nawet 32 mega!). Takie rzeczy znamy głównie z sensorów głównych na tyle urządzenia.

Motorola One Fusion+ z 64 megapikselami

Przejdę zatem płynnie do poczwórnego modułu fotograficznego. Motorola zdecydowała się skorzystać z takiej samej, wysokiej rozdzielczości sensora głównego, jaki wbudowała we flagowe smartfony Edge. 64 megapiksele posiadają quad-pixele (Quad Bayer) do lepszych efektów przy ciemniejszych warunkach, czyli do fotografii nocnej. Oprócz tego jest aparat z ultra-szerokim kątem 118°, oczko 5 mpx do makro i standardowy czujnik głębi 2 mpx do rozmywania tła. Zestaw wystarczający do wykonywania zdjęć w różnych warunkach. Na pewno uda się wykonać portrety z efektem Bokeh, natomiast z zbliżenia odpowiedzialny będzie zoom cyfrowy. Nie ma teleobiektywu.

Co w środku? Motorola One Fusion+ otrzymała ośmiordzeniowego Snapdragona 730, któremu pomoże Adreno 618. Modemu 5G brak. W tej generacji producent nie silił się jeszcze na dostarczanie super szybkiego Internetu. 6 GB RAM i 128 GB na dane z opcją rozszerzenia kartami microSD o nawet 1 TB to adekwatne do tej półki specyfikacje. Niestety miejsce dla drugiej karty SIM zajmuje ta do pamięci. Zaskakuje pojemność baterii, bo dano aż 5000 mAh. To już kolejna Moto z takim akumulatorem. Nie będzie ładował jakoś szybko, ale 15W przez USB-C powinno wystarczyć. Jest radio FM i portu słuchawkowy. Jakieś braki? Nie widzę chipu NFC, więc o płatnościach zbliżeniowych zapomnijcie. Android 10 z My UX ma otrzymać jedną aktualizację do wyższego softu. Obudowa w dwóch odmianach kolorystycznych. Cena: 1399 zł.

źródło: Motorola