Gdy mowa o marce Bang & Olufsen to wiadomo, że będzie ciekawie. Duński producent oferuje high-endowe głośniki w eleganckiej stylistyce. To oczywiście droższe jednostki, ale warte swojej ceny. Przynajmniej według bardzo wielu klientów określających się jako grupa audiofilska. Najnowszy Beosound Balance ma wszystkie wymienione cechy. W portfolio będzie klasyfikowany jako wariant między Beosound 2 a Beosound Edge. Jak zwykle w designie pomogła jakaś zewnętrzna marka. W tym wypadku był to Layer. Pokryciem materiałowym znów zajmie się Kvadrat. Ocenę jakości można rozpocząć już na etapie samej sesji zdjęciowej. Wszystko na tip-top. A co w środku? Bo sam wygląd nie wystarczy.

Bang & Olufsen Beosound Balance

B&O Beosound Balance jak dzieło sztuki

Wizualnie nie ma się do czego przyczepić. Beosound Balance wygląda jak rzeźba. Składa się z dwóch modułów. Jednym jest podstawka. Większym głośnik docelowy. Bang & Olufsen przygotował dwie odmiany kolorystyczne: klasyczną czerń (tu wszystko w jednej barwie) lub jaśniejszą górę na drewnianej podstawie. Ta druga jest IMO ładniejsza, ale to kwestia gustu. Kształt obu jest oryginalny i zwracający na siebie uwagę, o co zresztą chodzi. Nagłośnienie ma dekorować wnętrze. Laver przekazało, że design ma imitować wazę. Ma format przypominający dzieło sztuki.

Beosound Balance otrzymał nawet certyfikację FSC dla dębowego drewna w podstawie (opcje 'Natural Oak’ lub 'Black Oak’). Dużo ważniejsze, że ta część posłuży za subwoofer. Gdzieś musi dudnić. Wyższe częstotliwości będą wydobywać się przez górną część z pokryciem materiałowym od Kvadrat. Wszystko z odczuciem premium. Na dźwięk nie będzie to miało żadnego wpływu, ale już na oczy, owszem. Na płaskiej górze znalazło się miejsce na panel sterowania. Do dyspozycji będzie podstawowy zakres kontroli. Głównie głośność i przełączanie utworów. I tak obecnie robimy to głównie przy użyciu ekranu smartfona. Ta część jest aluminiowa i z LEDowym podświetleniem.

Bang & Olufsen Beosound Balance

B&O Beosound Balance – dźwięk

Nie tylko opakowanie będzie na poziomie. To co wewnątrz ma być adekwatne do designu, a być może nawet lepsze. Zależy, czy jesteśmy wzrokowcami, czy słuchaczami. Audio ma wypełniać pomieszczenie w odpowiedni sposób, a zapewnić mają to wbudowane mikrofony. Pomogą dopasować dźwięk do wnętrza, co robi już kilka głośników na rynku. Zależnie od lokalizacji, sprzęt zmodyfikuje sposób grania, by jak najlepiej grać. Bang & Olufsen wykorzysta ściany i inne przeszkody, by finalny efekt był zawsze zbliżony. Mikrfony będą miały jeszcze inne przeznaczenie. Będą nasłuchiwać komend głosowych Asystenta Google lub Alexy (ta dostępna za jakiś czas). Polecenia będą dotyczyć biblioteki muzycznej oraz sterowania, ale pewnie także pozostałych akcji i skillów, np. tych do zapytań lub zarządzania smart domem.

Jeśli chodzi o standardy łączności i protokoły komunikacji to Bang & Olufsen Beosound Balance ma wspierać Blueooth, AirPlay 2, Google Cast i Spotify Connect (ten ostatni jeszcze te pierwszej połowie roku). Jeśli w domu posiadamy już jakieś głośniki marki B&O to stworzymy multi-roomowe zasady i łączenie możliwości w rozbudowie współpracy w całym mieszkaniu. To opcje w stylu Sonosa. OK, czas na cenę. Przyjemnie czyta się o tym całym potencjale, ale czas zejść na ziemię. 2000 € to naprawdę bardzo dużo. Na szczęście dla producenta, wysoka cena nie odstrasza, a nawet zachęca klientów segmentu premium. Cena jest identyczna z modelem Beosound 2. Oba mają zupełnie inną, ale równie minimalistyczną stylistykę.

źródło: Bang-Olufsen.com