EDIT: Akumulator tabletu szybko zaczął szaleć. Jestem w trakcie diagnostyki. Żywotność nie wydaje mi się normalna. Znajomy z tym samym modelem na dokładnie takie same problemy. Bateria szybko schodzi. Mój rekord: 93% w 25 minut! Jestem już po gwarancji na baterię (okazało się, że podlega tylko przez pół roku! LOL!). Szykuje mi się chyba oddzielny wpis na temat tego urządzenia. Sprawa w toku.

Od kilkunastu dni bawię się najnowszym flagowym tabletem Samsunga, czyli Galaxy Tab S. To wystarczający czas, żeby podzielić się wrażeniami i sklecić w blogowym wpisie nieco uwag na jego temat. Na początek zauważę, że urządzenie tak mnie zaciekawiło, że postanowiłem kupić sprzęt do prywatnego użytku. Wybrałem ten mniejszy, czyli 8.4-calowy, a to dlatego, że już 3 lata temu, kiedy kupowałem iPada drugiej generacji, chciałem tablet właśnie takiej wielkości. Moim zdaniem wielkość iPada mini (którego brałbym już wtedy, gdyby był na rynku) i konkurenta od koreańskiego giganta, to wręcz idealne wielkości do zabrania urządzenia ze sobą. Jak się domyślacie, mój test będzie dotyczył właśnie tego mniejszego modelu.

Kiedy relacjonowałem prezentację na premierze Galaxy Taba S, pierwsze co uwzględniano i podkreślano na scenie, był ekran w technologii Super AMOLED. Już wtedy dobrze wiedziałem co się kroi i jakie zalety będzie miał pierwszy na świecie tablet z takim panelem. Wrażenia można było przecież ocenić na kilku smartfonach z takim wyświetlaczem, które dostępne są już na rynku od jakiegoś czasu. Samsung postanowił jednak, że wdroży je do znacznie większych urządzeń, czyli 8.4 lub 10.5- calowych tabletów. Myślę, że większość recenzentów zaczęła od opisania kontaktu z tym naprawdę zjawiskowym ekranem. Nie będę się wyłamywał – Super AMOLED jest ostry, ma wysoki kontrast i idealną czerń, więc oglądanie filmów i zdjęć cieszy oko.

Barwy są odwzorowywane bardzo wiernie (troszkę gorzej pod kątem, ale to tylko drobne zmiany kolorów – BTW czy wy też tak macie w swoich modelach?), a najlepiej sprawdzić je pobierając ze sklepiku Google Play obrazki przygotowane specjalnie dla ekranów z Super AMOLED. Do ekranu jeszcze wrócę, bo muszę od razu rozpłynąć się nad innymi, równie ważnymi cechami dla przenośnego sprzętu – mowa o wadze i smukłości tableciku. Jest tak leciutki i tak wąski, że trzymanie go w ręku sprawia wrażenie trzymania zabawki albo jakiejś atrapy. Nic z tych rzeczy, w środku najnowsze podzespoły i technologie. Do tego wszystko ładnie obudowane – może nie w metalicznych osłonach, ale przyjemnym w dotyku materiale (troszkę klejącym się do rąk w gorące dni, ale może to tylko wrażenie powodowane emocjami w kontakcie z taką maszyną 😉 ).

Ci, którzy śledzą uważnie premiery sprzętu Samsunga wiedzą, że producent ten stosuje strategię bardzo częstego odświeżania swojej oferty. To nie tak jak w przypadku modeli Apple, gdzie debiut jest planowany przeważnie na identyczny okres w roku. Sam nie wiem czy to dobrze, czy źle dla klienta. Z jednej strony mamy stale odświeżane modele, z drugiej poczucie, że mogliśmy wstrzymać się z zakupem. Ja jednak takiego odczucia mieć nie będę w przypadku Taba S, bo w środku przygotowane takie parametry, że powinny starczyć na dłuższy czas. Najnowszy Galaxy Tab S może przypominać nieco następce lub bliższego brata dla wariantu Galaxy Tab Pro 8.4. Musiałem skonfrontować krótko oba, bo aż się o to prosiły.

To porównanie będzie jednak krótkie, ale myślę, że warto wiedzieć, jakie są między nimi różnice. Oczywiście pierwszym będzie cena. Za starszy Tab Pro 8.4 zapłacimy teraz ok. 1200 zł, natomiast za Tab S już 1600. 400 zł to spora różnica, jednak czy warto dopłacać? Oba to urządzenia premium, więc potencjalni klienci inaczej spojrzą na ich porównanie. W starszym, ale nie starym, Pro podobało mi sie wykończenie z imitacją obszycia skóry. Tab S przypomina bardziej serię smartfonów Galaxy S5 i S5 mini, czyli dziurkowanego tworzywa. Jest przyjemne w dotyku, no i nadało mu lekkości. Ramki są pozłacane, co dodaje im charakteru, podobnie jak logo Samsunga. W moim brązowym wariancie nieco ten element ginie, ale w białym jest widoczny dużo bardziej. Producent zdecydował się na dość nietypowy kolor, czyli brąz i ten mnie zaciekawił bardziej niż nudny biały.

To czym różnią się od siebie Tab Pro i Tab S? Krótko: ekranem Super AMOLED, mniejszą ramką wokół takiej samej wielkości ekranu (S jest mniejszy), smukłością i wagą. Wszystkie te cechy zauważymy od razu podczas bezpośredniego porównania. Jest jeszcze kilka innych zmian, które postaram się powoli opisać niżej. Mimo wbudowanie mocniejszych podzespołów, Samsungowi udało się odchudzić najnowszy tablet o kilkadziesiąt gramów, przez co wyznaczył nową granicę lekkości. Poniżej 300 gramów! Raz jeszcze muszę się rozpłynąć nad wagą, bo ilekroć trzymam w ręku Taba S mam wrażenie jakbym trzymał kartonik. A przecież jest to najnowszy, mocny i elegancki tablet. Na pewno nie zmęczy wam się ręka od jego trzymania. Na to macie moją gwarancję.

Wiedzcie od razu, że planowałem zakup nadchodzącej, trzeciej generacji iPada mini, ale chyba nie mogłem wytrzymać. Swoją drogą, ciekawe jak odpowie Apple. Nie chcę nawet porównywać Taba S do iPada mini lub mini z Retina, bo to troszkę bez sensu z perspektywy czasu. Trzeba poczekać na trzeci wariant mniejszego tabletu Apple. Jedyne co warto zauważyć to wymiary. iPad mini jest nieco szerszy, ale to też wina proporcji ekranu (Samsung jest bardziej panoramiczny). Na obu bardzo wygodnie pisze się na wirtualnej klawiaturce, gdy utrzymamy sprzęt w pionie. To jedna z przyczyn dlaczego interesują mnie bardziej modele z ok. 8-calową przekątną. Można na nich wpisywać tekst jak na smartfonach. Ogólnie jest to chyba optymalna wielkość. 7-calowce są lekko za małe, natomiast 10 zbyt duże (przypomnę, że Tab S jest jeszcze w wielkości 10.5 cala).

Jeśli wierzyć benchmarkom, Galaxy Tab S konkuruje, a nawet wyprzedza iPada Air! No, zdziwiłbym się jakby było inaczej. Premiera między oboma to sporo miesięcy. Dopiero nadchodzący iPad Air 2 pokaże bezpośrednie starcie. Jeśli chodzi o kolejne różnice między Tabem Pro, a Tabem S, to dodano mu dodatkowy gigabajt RAM, czyli łącznie 3GB pamięci operacyjnej, a układ Exynos 5420 (4x 1,9GHz + 4x 1,3GHz) z Mali-T628  zamieniono na Snapdragona 800 octa-core. Mimo, że rozdzielczość ekranu jest taka sama, czyli imponujące 2560 x 1600, to Super AMOLED robi jednak swoje. Tutaj nawet nie ma co porównywać. Wystarczy obejrzeć jakiś film, najlepiej dołączaną za darmo Grawitację. Już wcześniej oglądałem ten oskarowy film, ale miałem wiele przyjemności w powtórzeniu, nie tylko z uwagi na treść, ale i technologię wyświetlacza. BTW: to chyba nie przypadek, że zdecydowano się na pokazanie ciemności kosmosu, gdzie odczujemy prawdziwą czerń. Ja odczułem (czarny kolor po prostu nie jest wyświetlany przez diody, są wtedy nieaktywne).

Wygodny w uchwycie pionowym (zwłaszcza do wpisywania tekstu). Jest i czytnik linii papilarnych.

W kwestii kamerek jest ok. Nie zmieniono wiele w stosunku do Taba Pro. 8-megapikseli z tyłu i 2.1 na froncie to wystarczająco jak na tablet. Popstrykałem nim trochę zdjęć i nagrałem kilka filmików i uważam, że są wystarczające jak na tego typu sprzęt. Nawigacja taka sama jak w moim Galaxy S5 (też prywatnie używanym jako telefon – to akurat czysty przypadek, nie jestem fanboyem żadnej z marek). Jak jesteśmy już przy obu tych modelach, to warto w tym momencie opisać funkcje Side Sync 3.0, z których korzystam ostatnio także na moim PC. To oprogramowanie pozwalające na wyświetlanie treści ze smartfona na innym ekranie. Galaxy Tab S pozwala na taki mirroring treści, co może być pomocne, gdy często użytkujemy tablet. Galaxy S5 może sobie wtedy poleżeć w innym pokoju (np. ładować się w spokoju), bo można na nim nawet odebrać połączenie.

To także ułatwia nieco przenoszenie treści z jednego na drugi (tylko w obrębie Samsungów i to tych nowszych). Szkoda, że Tab S w trybie zwiększonej czułości ekranu nie pozwala na zabawę ołówkiem w roli rysika – na S5 bardzo mi się to podobało. Może to tylko kwestia oprogramowania i kiedyś zostanie to odblokowane. Fajnie byłoby wykorzystać piórko na takiej powierzchni. Do tych wszystkich funkcji warto jeszcze dodać obecność portu podczerwieni, dzięki któremu łatwiej będzie obsłużyć TV , dekoder, tuner, czy Bluray, ale być może w przyszłości i Android TV.

Oglądanie filmów na Galaxy Tab S to czysta przyjemność – byle były to wersje HD. Zarówno wielkość wyświetlacza, czyli 8.4-cala, jak i sam Super AMOLED wraz z lekkością tableciku, sprawiają, że mobilni kinomaniacy będą wniebowzięci.

Jeśli korzystaliście z ostatnich tabletów Samsunga, to powinniście szybko odnaleźć się w nakładcę TouchWiz UI. Jest tutaj wiele znanych motywów nawigacji. Oczywiście wszystko na najnowszym Androidzie 4.4 KitKat. I tutaj znalazło się kilka przydatnych funkcji, z których ja jestem bardzo zadowolony. Przede wszystkim możliwość tworzenia kont na jednym urządzeniu. Coś co powinno być już w każdym tablecie i pewnie będzie. Od jakiegoś czasu Android umożliwia i Galaxy Tab S z tego chętnie skorzystał. Zwłaszcza, że ma w sobie ten sam czytnik linii papilarnych co smartfon Galaxy S5. Możemy ustalić w rodzinie kilka profili, a jej trzech członków może zabezpieczyć sobie konto własnym odciskiem palca. Szkoda, że nie można mu zaprogramować także odczytu w pozycji horyzontalnej, bo żeby aktywować sprzęt trzeba utrzymać tablet w pionie. Na razie tyle na temat Galaxy Tab S. Będą go jeszcze „katował”, więc ewentualne uwagi będą dodawane.

Samsung Galaxy Tab S otrzymał także oficjalną linię akcesoriów – dopasowanych etui, czy klawiaturek do tabletu.