Walka na rynku wearable jest coraz ostrzejsza i to w kilku sekcjach. Rywalizują zegarki, smartbandy, ale i bransoletki z trackerami. Ta ostatnia grupa ma chyba najlepszą sprzedaż, bo jest przystępniejsza cenowo od pozostałych. Jest też zwykle trochę bardziej ograniczona, ale niekoniecznie pod względem sportowym. Analizy aktywności są tu na pierwszym miejscu, a wysoka konkurencja wymusza wdrażanie nowych opcji. Kompaktowe opaski z monitorami potrafią upakować w sobie coraz więcej funkcji i czujników. Garmin Vivosmart 4 dorzuca pulsoksymetr.

Garmin Vivosmart 4

Widać wyraźnie, że Garmin chce dotrzymać kroku Fitbitowi i dopracowuje swoje trackery o nowe konkrety. Nowe wearable dla fitnessu ma być rywalem dla Fitbit Charge 3 z SpO2, czyli z mierzeniem saturacji krwi. Pulsoksymetr w Garminie dokona podobnych pomiarów, czyli ocen tlen we krwi. To on podpowiada jaką mamy wydolność, a więc pomaga dostosować program treningowy oraz oceniać progres w dążeniu do celu. Pojedynek uwzględnia zatem nowe algorytmy i prawdopodobnie wymusi też reakcję pozostałych uczestników rynku. Vivosmart potrafi to co każdy tracker, ale dodatkowe możliwości zwiększają skuteczność pomiarów oraz zakres rozumienia swojego organizmu.

Sensor zajmujący się tlenem we krwi ma funkcjonować całą dobę, dzięki czemu przeliczenia będą dokładniejsze i pokażą poziom przy aktywności, ale i wypoczynku (także w czasie snu, więc i tu odczyty będą szersze). Przyda się do treningu, ale i pełniejszego monitorowania zdrowia. Pulsoksymetr trafił wcześniej do topowego zegarka Fenix 5X Plus, a teraz zaczyna pojawiać się w tańszych wyrobach. Technologia pomiarów będzie ta sama, tylko w bardziej kompaktowym formacie. Też przejrzymy raporty po nocy, w których na grafikach i wykresach będą uwzględnione nowe dane, m.in. przy fazach snu. Wszystko w apce Connect na smartfony, bo ekranik na taki przekaz jest za malutki.

Garmin Vivosmart 4

Dlaczego w ogóle na pulsoksymetr warto zwrócić uwagę? Przykładowo, jeśli ktoś cierpi na bezdech senny, a nawet nie zdaje sobie z tego sprawy, bransoletka może wykryć problemy. Nie wiem jak dokładna będzie z punktu medycznego, ale nawet jeśli ne będzie ultra precyzyjna to zauważy pewne odchyły od norm. Wtedy warto wybrać się do specjalisty i to sprawdzić. Fitbit potrafi to samo i też nie uzyskał jeszcze certyfikacji. Żaden z dwójki producentów nie może zatem wdrożyć powiadomień z alertami, a użytkownik musi sam zauważyć niepokojące odczyty. To i tak dużo!

Nowy będzie też tryb pracy „body batter”. To rodzaj kalkulatora, który ocenia energię w naszym ciele. Wykryje rezerwy i postara się podpowiedzieć w jakich momentach nasze ciało jest wydolniejsze i dlaczego. Poziom można będzie oceniać na wyświetlaczu, a obok znane info na temat kroków, tętna, poziomu zmęczenia, czy pokonanych stopni. Czujnik poziomu tlenu we krwi poinformuje, czy organizm dobrze rozprowadza go po ciele. Tu przy okazji ocenimy też jakość regeneracji, m.in. po całej nocy. Bransoletka ma nowy czujnik tętna, opcję VO2 max (śledzenie pułapów tlenowych dla wielu różnych aktywności) i możliwość analizy stresu wraz z ćwiczeniami oddechowymi do jego redukcji. To też ostatnio bardzo popularne dodatki. „Body battery” połączy pracę wszystkich ważnych czujników: pracy serca, wypoczynku (ruchu), stresu oraz aktywności, a całość z kilku ostatnich dni. To taki nowy wskaźnik dla wellness. Przypomina trochę przerobiony tryb Garmin Training Load, ale dla ogólnej dyspozycji.

Podobnie jak poprzedni Vivosmart, w czwartej generacji znajdziemy trochę funkcji smart, czyli odczyty prostych powiadomień, pogody, możliwość przełączania utworów muzycznych. Obudowa jest wodoszczelna, więc nie trzeba martwić się o zalane elektroniki (także na basenie). Bateryjka ma wytrzymać około tygodnia pracy, a to dzięki zastosowaniu monochromatycznego panelu. Zabraknie mu kolorów, ale nie trzeba będzie tak często ładować kolejnego gadżetu. Garmin wycenił Vivosmart 4 na niecałe 140 euro.

źródło: Garmin.com