Jeśli dobrze pamiętam to pierwsza generacja smartwatcha Hublot powstała specjalnie na mistrzostwa świata w Rosji. Dzisiaj zaprezentowano następce, który prawdopodobnie również miał się promować przy okazji innej wielkiej imprezy piłkarskiej – europejskich mistrzostw. Te jednak (jak większość wydarzeń masowych) przełożono. Nowy Hublot Big Bang E będzie jednym z mniej licznych smart zegarków kategorii premium. Luksusowa wersja modelu z systemem Wear OS ma rywalizować bezpośrednio z Tag Heuer Connected czy Montblanc Summit 2.

Hublot Big Bang E smartwatch

Hublot Big Bang E z Wear OS

Seria Big Bang istnieje już od 2005, a od niedawna posiada też inteligentnego reprezentanta. Big Bang E to szwajcarskie spojrzenie na kategorię smart już drugiej generacji. Znów w bardzo drogiej wersji. Producent utrzymał partnerstwo z Google w ramach systemu operacyjnego. Nadal jest to platforma Wear OS. Nie było sensu pod tym względem nic zmieniać. 2 lata temu Hublot dość nieoczekiwanie przedstawił wariant Big Bang Referee, który zresztą promowali na swoich nadgarstkach sędziowie na mistrzostwach świata. Pewnie jako partner Euro 2020 zrealizowałby podobne działania.

Hublot Big Bang E wygląda nieco bardziej stylowo od poprzednika. Wciąż jednak ma dosyć masywny design, choć już sporo mniejszy. Koperta ma 42 mm średnicy, a to aż o 7 mm mniej od Referee. Urządzenie wyceniono na aż 5200$ za wersję tytanową i 5800$ za wykończenie ceramiczne. Będą to jedne z droższych smart zegarków na rynku. Podobno Samsung pracuje nad tytanową edycją swojego nowego modelu. Tylko Tag Heuera widziałem w tym materiale. Z kolei ceramiczne odmiany ma np. Apple Watch. Ekran Big Banga E ma ochronić szafirowe szkiełko. Wodoszczelność konstrukcji określono na 30 metrów głębokości. Ciekawe, że do dyspozycji jest tylko jeden przycisk zintegrowany z obrotową koronką. Hublot zastosował swój własny mechanizm szybkiej wymiany pasków.

Hublot Big Bang E

Hublot Big Bang E – specyfikacje

Przejdę do konkretów związanych z wnętrzem smartwatcha Big Bang E. W zasadzie w środku nie ma nic nadzwyczajnego. Hublot przygotował zegarek wyposażony w standardowe funkcje i ze znanymi już z innych Wear OS podzespołami. Zacznę może od wad, bo są dwie i to dość istotne, zwłaszcza, jak na tak wysoką cenę. To brak wbudowanego GPS oraz chipu zbliżeniowego NFC do mobilnych płatności przez Google Pay. Trochę szok. Mamy 2020 rok, a jakaś marka decyduje się na pominięcie tych elementów. Autorzy wolą pochwalić się, że urządzenie składa się z aż 42 komponentów, z czego 27 należy do K Module obejmującego technologie smart.

System Wear OS daje możliwość instalacji aplikacji i tarczek (Hublot zaoferował kilka własnych), kontroli zdalnej wybranych funkcji smartfona, odczyt powiadomień, odtwarzacza muzycznego, czy korzystanie z Asystenta Google. Są też funkcje trackera fitness. Niestety bez zapisu trasy (chyba, że przez telefon). Na pokładzie Snapdragon Wear 3100, 1 GB RAM i 8 GB pamięci. Bateria ma 300 mAh i nawet nie piszę o czasie pracy, bo zegarki z Wear OS nie wypadają to zbyt dobrze. Maks dzień to najwięcej, co tu uzyskamy.

źródło: Hublot