Chińska marka Mobvoi jest jedną z nielicznych z tego kraju, która konsekwentnie stawia na system Wear OS. Ich TicWatch Pro 3 jako pierwszy skorzystał z najnowszego Snapdragona Wear 4100, dzięki czemu zegarek sporo zyskał. Teraz firma wprowadza kolejny wariant dwuekranowego smartwatcha, ale w nieco przystępniejszym wydaniu. TicWatch Pro S ma sporo cech flagowca, ale i kilka obniżonych parametrów.

TicWatch Pro S

TicWatch Pro S z Snapdragonem Wear 2100?

Uważam, że obecnie TicWatch Pro 3 jest jednym z najlepszych modeli z platformą Google na rynku (nie licząc pewnych wpadek z Google Pay). Ma mocne wnętrze, przystępną cenę i nietypowy, bo podwójny wyświetlacz (oszczędniejszy w przekazie, ale wydłużający pracę urządzenia). „Zwykły” Pro (bez żadnego numerku) to z kolei chyba odświeżona edycja uproszczonego do maksimum TicWatcha Pro 2020. Jakby chcąca wykorzystać jego trzon, ale w nieco aktualniejszej odsłonie.

Jedne specyfikacje w modelu na 2021 rok się poprawiły, inne pozostały bez zmian. Zacznę od tych drugich. Wydawało się, że po roku od premiery warto wrzucić do środka nowszego Snapdragona. Nie mówię, że tego najnowszego, ale chociaż poprzedniego. Tymczasem Mobvoi pozostawiło Wear 2100… Jeśli dobrze pamiętam, ten chip pojawił się ze 4 lata temu. Nadal nie ma w środku zbyt dużo przestrzeni na pliki. Tylko 4 GB. Udało się podnieść RAM do 1 GB, a to IMO ważniejsze.

TicWatch Pro S wciąż z AMOLED i FSTN

Całe szczęście, że nie zrezygnowano z dwuwarstwowego ekranu. To w końcu cech charakterystyczna serii Pro. Jest to połączenie kolorowego ekranu AMOLED i drugiego FSTN o niskiej rozdzielczości i monochromatycznym przekazie treści. Ten pierwszy obsłuży wszystkie funkcje Wear OS, ten drugi tylko podstawowe. Ma wydłużyć czas pracy zegarka. Udało się zmniejszyć gabaryty koperty z 47 do 45 mm, a 1.39-calowy ekran wciąż ma 400 x 400 pikseli. Generalnie to wciąż spory smart zegarek. Ma to swoje wady i zalety. Dla osób lubiących większy panelik to dobra sprawa. Na kobiecych nadgarstkach urządzenie może wyglądać dość muskularnie.

TicWatch Pro S z TicExercise 3.0 i TicSleep 2.0

W TicWatch Pro S do dyspozycji jest pełen komplet funkcji z edycji 2020. Algorytmy rozpoznające kilkanaście różnych aktywności (tryb sportowego trackera) z wbudowanym GPS i czytnikiem tętna. Jest zatem trochę opcji fitness. TicExercise 3.0 ma pilnować różnych pomiarów i przeliczać konkretne metryki, m.in. pułapy tlenowe, okrążenia itd. TicSleep 2.0 będzie w stanie mierzyć jakość snu w trybie oszczędnym, więc przez noc nie zużyje aż tyle baterii, co zwykłe Wear OS. Ciekawe wyglądają kołysanki przez wbudowany głośniczek. Zegarek jest też w stanie mierzyć poziom stresu i relaksować ćwiczeniami oddechu przez apkę TicBreath. Ta aplikacja oraz TicHearing (ocena poziomu hałasu otoczenia) pojawiły się wcześniej tylko w modelu Pro 3.

Co jeszcze jest warte podkreślenia? Koperta ma szczelność IP68 (i militarne 810G), tryb oszczędny działa wciąż przez 30 dni, ogólny czas pracy na jednym ładowaniu to dwie doby, jest dostęp do sklepiku z aplikacjami i mnóstwem tarczek, komplet powiadomień, czy NFC z płatnościami zbliżeniowymi Google Pay. To wszystko za niecałe 260 euro. O 40 mniej od TicWatcha Pro 3, ale z dość sporym downgradem. Nie jestem pewien, czy warto w 2021 roku wydawać pieniądze na zegarek z układem Wear 2100. Ja bym nie ryzykował.

źródło: mobvoi