Chyba powinienem zmienić nazwę serii z Właśnie obejrzałem na Właśnie oglądam, bo ostatnio na moim TV raczej seriale. W HBO Max zadebiutował przed wczoraj pierwszy odcinek The Last of Us (TLuS), czyli adaptacji hitowej gry, którą przechodziłem w 2013 roku jeszcze na PS3. Tytuł doczekał się kontynuacji (Part II) w 2020 roku, a w 2023 adaptacji filmowej w postaci serialu. Jestem fanem tego typu przygodówek oraz postapokaliptycznego klimatu, więc czekałem na nową produkcję. Co ciekawego można powiedzieć po obejrzeniu pierwszego epizodu? Dość sporo!

The Last of Us a gra – jest ten klimat!

Właśnie obejrzałem The Last of Us
foto: hbomax.com

Nie mogę zacząć inaczej jak od porównania do gry. The Last of Us to w końcu adaptacja udanej i bardzo dobrze ocenianej przygodówki akcji. Przeniesienie fabuły na duży ekran to w tej kategorii zwykle wyzwanie. Fani gier dobrze wiedzą, jak trudno ich pod tym względem zadowolić. Ja zauważyłem, że generalnie to kwestia zero-jedynkowa. Albo film/serial jest świetny, ale (sorka za brak eufemizmu), kupowaty. W przypadku wierności produkcji studia Naughty Dog jest bardzo dobrze! Za przeniesienie odczuć zabrał się sam Craig Mazin – ten od Czarnobyla. Pewnie wiecie już czego oczekiwać.

Wystarczy zajrzeć na fora popularnych serwisów filmowych (tych polskich i zagranicznych), by utwierdzić się w przekonaniu, że nastrój TLuS został zachowany. Prolog główny jest dość długi, ale naprawdę wiernie odtwarza fabułę z gry. Do tego liczne nawiązania i easter eggi, czyli to co, kochamy najbardziej. Już w pierwszym epizodzie odkryłem odniesienie do drugiej części tytułu, więc HBO ma chyba hit na miarę najlepszych seriali swojego (i nie tylko) katalogu VOD). Nieźle dobrano też aktorów. Postać Joeyla perfect! Ellie… no cóż, aktualnie czytam wywiady o jej braku orientacji płciowej (sama o tym mówi). Wydaje się, że wybór nie był tu przypadkowy, bo wątek płci głównej postaci ma jednak znaczenie (tu przekieruję do dodatku Left Behind, który rozszerzył kampanię fabularną gry). Jestem niemal pewien, że w dalszych odcinkach tego rozwinięcia nie zabraknie. Nie w dzisiejszych czasach.

Jednego jestem pewien. Twórcom The Last of Us na pewno wzrośnie sprzedaż gier, bo serial faktycznie zachęca do sięgnięcia po obie pozycje. Zbieżność premiery serialu z pierwszą częścią na PC jest pewnie nieprzypadkowa.

Ciekawostka: w marcu The Last of Us pojawi się na PC, a z okazji premiery serialu Sony udostępniło demo w ramach usługi PlayStation Plus Premium

The Las of Us hitem HBO Max

Apropos oglądalności. Tak jak przewidywałem, TLuS bije właśnie rekordy otwarcia w serwisie HBO Max, a przecież opublikowano dopiero pierwszy odcinek (w HBO i na Amazonie seriale nie są wypuszczane w całości, więc hype przy udanych produkcjach jest dłuższy). W erze streamingu nowość wspięła się niemal na sam szczyt listy. WarnerMedia podało, że adaptacja gry uzyskała aż 4.7 miliona odtworzeń, co dało trzeci wynik w historii serwisu. Tylko Ród smoka jest lepszy ze swoim 9.9 mln oraz Zakazane imperium (4.81 mln).

Oczywiście nie wiadomo jeszcze, jak będzie z oglądalnością kolejnych epizodów, ale wynik robi wrażenie, no i naprawdę wciąga, a krytyka jest bardzo pozytywna. Nie jest wykluczone, że serial stanie się nawet najpopularniejszą serialową adaptacją gry, bo ma ku temu karty. Potencjał już teraz jest porównywalny z Arcane (League of Legends) Netlixa. Cieszy mnie, że zainteresowanie historiami z gier rośnie. Sony pracuje nad God of War, jest też Halo (Paramount Plus). Oby tak dalej! W tym akapicie dodam na szybko, które produkcje uznałem osobiście za udane. Podobał mi się Warcraft: początek, Silent Hill, czy ostatni Mortal Kombat (prosty do bólu, ale czego oczekiwać od mordobitki?)., Czekam na nowe Mario 🙂

The Last of Us – postapokaliptycznie

Chyba wypadałoby jeszcze napisać coś o fabule serialu. Nie wszyscy przecież grali w The Last of Us, mimo, że pewnie o tytule słyszeli. Kolejne Zombie? Tak jakby, ale ludzkość mierzy się z agresywnym grzybem, który przejmuje kontrolę nad ciałem i zamienia ludzi w krwiożercze potwory. Młoda Ellie jest ważnym „ładunkiem” w trakcie wyprawy Joela, gdyż wykazuje oznaki odporności. Para przemierza zniszczoną przez chaos Amerykę, by wygrać z niesprzyjającym gatunkiem.

Całej produkcji swój „urok” zapewnia oczywiście wspomniany już postapokaliptyczny klimat, a że czasem wierność oryginałowi jest konieczna dla ogólnego odbioru, to pod tym względem niczego serialowi akurat nie brakuje. Jest zniszczenie, poczucie końca świata i nadzieja na zmiany. Dość prosty schemat, ale nie zdradzę jak się zakończy.

Podsumowanie The Last of Us:

No właśnie. Tu jak zwykle w przypadku adaptacji pojawia się pewien kłopot. Gdy czytaliśmy książkę, komiks lub śledziliśmy losy bohaterów w grze, tracimy nieco poczucie napięcia akcji. Cieszy, że pierwszy odcinek ma kilka nowych wątków, bo nie chcemy przecież kopii gry. Ja w The Last of Us grałem dekadę temu, więc dla mnie to fajne przypomnienie przygody. Bardzo liczę na umiejętne poprowadzenie akcji w kolejnych epizodach. Od tego będzie zależała ocena końcowa. Na ten moment daje mocne 8/10.

A wiecie może, skąd tak udany wstęp do całego serialu? Po pierwsze, twórcy przeanalizowali błędy innych gamingowych adaptacji. Po drugie, w produkcji brał udział sam Neil Druckmann, czyli twórca gry i jednocześnie reżyser pierwszego odcinka. Na sam koniec mam dobre info. Serialowe The Last of Us nie będzie ciągnęło się w nieskończoność. Autorzy nie chcą tworzyć bezsensownych kontynuacji, które nie wnoszą niczego istotnego dla całej historii. Serie mają być zamknięte – odpowiadając grom. W tej chwili są dwie, ale Neil już zapowiedział, że pracuje nad Part III. Wynika z tego, że możemy liczyć na trzy sezony, a ten ostatni na większe powiązania. W tej chwili trudno powiedzieć, że trzecia część byłaby finałem przygody.