Mój blog to głównie tematyka elektroniki i nowych technologii, ale jestem też fanem kina. Oglądam dużo i często i myślę, że wyrobiłem sobie już gust, ale też obiektywizm pozwalający mi na odpowiednie oceny filmów. Postanowiłem rozpocząć nową serię krótkich artykułów na temat niedawno obejrzanych filmów. Krótkich recenzji, w których nie będę spoilerował i zbytnio zanudzał. Oczywiście w większości będą to wybrane tytułu, które ja osobiście mógłbym polecić. Nie tylko nowości, choć zapewne w większości. Postaram się podawać Wam ciekawe propozycje, dodając własne zdanie o filmie. Innymi słowy: polecać i ewentualnie przygotowywać na seans. Nie wszystko, co obejrzę, będę recenzował. Tylko wybrane pozycje, które mogą zaciekawić lub są w danym czasie w trendach.

Richard Jewell na podstawie faktów

Richard Jewell recenzja filmu
foto: warnerbros.com

Igrzyska olimpijskie w Atlancie pamiętam jak przez mgłę. Miałem wtedy 10 lat i kojarzę tylko złoto Renaty Mauer i biegi Magica Johnsona. Impreza odbywająca się w Stanach Zjednoczonych będzie pamiętana, zwłaszcza przez amerykańskie społeczeństwo z uwagi na zamach terrorystyczny, który odbył się w parku olimpijskim. Po około tygodniu zawodów doszło do wybuchu bomby. Doszło do tragedii, ale zredukowanej niemal maksymalnie dzięki Richardowi Jewellowi. Ochroniarzowi, który zauważył pakunek i dzięki swojej nietypowej nadgorliwości uchronił setki osób przed śmiercią. Plecak z materiałami wybuchowymi eksplodował raniąc około setkę osób. Zginęła jedna lub dwie osoby (tu dane między filmem z moimi źródłami nieco się różnią). Odsunięcie stłoczonego tłumu na większą odległość pozwoliło ocalić wiele istnień. Jewell momentalnie został bohaterem narodowym. Niestety tylko na trzy dni…

Jego historię przedstawił nie kto inny jak Clint Eastwood, lubiący przedstawiać warte uwagi jednostki. Za taką należy niewątpliwie uznać Richarda Jewella. Nie tylko jego czyny z feralnego dnia, ale też postawy w kolejnych tygodniach śledztwa. Już po kilku dniach od zamachu amerykańskie służby (głównie FBI) oskarżyły bohatera o zorganizowanie całej sytuacji. Jewell został objęty śledztwem i momentalnie zgnojony przez media. Dokonano nagonki na pasującą do sprawy sylwetkę osoby, której mogło zależeć na zdobyciu rozgłosu. Ochroniarz był niedoceniany przez kolejnych pracodawców i często zwalniany za zbyt rygorystyczne podchodzenie do tematu. To właśnie to jednak uratowało ludzi w Centennial Park, gdzie odbywały się koncerty w ramach Atlanta 96. Richard Jewell zamiast być docenionym, przeszedł prawdziwe piekło. Podobnie zresztą jak jego matka. FBI i prasa pastwiły się nad bohaterem, bo przecież nie jest możliwe, by na odpowiednio zabezpieczonej imprezie (30 tysięcy osób pilnujących porządek) doszło do przeoczenia takiego zagrożenia. Jewell stał się kozłem ofiarnym.

Richard Jewell – kontrowersje

Łykam w ciemno wszystkie filmy Eastwooda, więc obejrzałem i Richarda Jewella. Bardzo lubię warsztat Clinta. Jest prosty, bardzo klasyczny, ale konkretny. No i porusza warte opowiedzenia historie. Ta związana jest z czasami ogromnego hejtu i to jeszcze sprzed ery Internetu. Idealny moment, by pokazać, do czego prowadziła nagonka medialna wobec zwykłego obywatela (właściwie to bohatera!). Niestety nie pierwsza i nie ostatnia. Clint Eastwood kojarzony jest raczej z środowiskiem konserwatywnym, więc temat burzy medialnej wokół (jak już wiadomo) nieuczciwie oskarżanego bohatera wywołała niezadowolenie i współcześnie, gdy media robią jeszcze gorsze rzeczy. Fabuła filmu objęła brzydkie zachowanie dziennikarki Vanity Fair, której artykuł niejako nakręcił spiralę nienawiści wobec Jewella. To ona dotarła do informacji na temat śledztwa jako pierwsza i rozpowszechniła przekaz.

Nagle Richar Jewell z bohatera stał się wrogiem narodowym. Ciśniętym przez wiele stron. Od służb specjalnych, po gazety i społeczeństwo przekonane do profilu zamachowca (któremu pasował). Jeszcze w grudniu dziennik „The Atlanta Journal-Constitusion” oskarżył twórców filmu o fałszywe ukazanie postaci feralnej dziennikarki. W filmie zasugerowano, że reporterka Kathy Scruggs dochodziła do informacji przez łóżko (funkcjonariusz FBI zdradził jej informacje). Według gazety nie miało to miejsca. Przypomnę, ze dziennikarka już nie żyje. Clinta Eastwooda i scenarzystów w obronę wzięła wytwórnia Warner Bros. Dlaczego? Bo ten sam dziennik brał w 1996 roku udział w nagonce na Richarda Jewella! Powstał spór, który przy okazji trochę nakręcił promocję produkcji Eastwooda. Ciężko wierzyć dziennikowi, który wcześniej niszczył niewinnego człowieka hipotezami, a nie faktami na temat wydarzenia.

Richard Jewell – widać rękę Eastwooda

Oglądałem prawie wszystkie filmy Clinta Eastwooda. Mimo, że nie należą do wybitnych, to wszystkie oglądało mi się z przyjemnością. Nie koncentrowały się na efektach specjalnych, nietypowych ujęciach, czy oryginalnych rozwiązaniach. W centrum stoi historia i jej rzetelne zekranizowanie. Scenariusz powstał na podstawie kilku książek, co zresztą na koniec filmu przekazano. W rolach głównych nie ma gwiazd, choć Oliwię Wilde, Sama Rockwella, Kathy Bates i Joma Hamma powinniście znać. Produkcja WB wygląda dosyć banalnie, zwłaszcza, gdy znamy historię głównego bohatera, ale nie powstała, by robić wrażenie estetyczne w oczach kinowych recenzentów. Moim zdaniem miała przede wszystkim podkreślić „krwiożerczość” mediów. Ich brak zahamowań i odpowiedzialności za publikowane treści. Najważniejsze jednak, że oskarżony został oczyszczony z zarzutów. Ile takich historii odbywa się w każdym miesiącu? Gazety mają pożywkę, a niewinne osoby przeżywają dramat.

Na koniec jeszcze potwierdzę – tak, prawdziwego zamachowca złapano, ale dopiero po sześciu latach. Natomiast Jewella uratowała ekspertyza związana z oceną czasu potrzebnego do przemieszczenia się między budka telefoniczną, z której rzeczywisty bombiarz ostrzegał służby, a miejscem wybuchu. FBI wiedząc to i tak starało się doszukać dziury w całym. Wmawiano opinii publicznej, że Jewell miał wspólnika. Brnięto w kłamstwa w niesamowity sposób, skupiając niemal wszystkie siły na złym obiekcie. Ten główny był cały czas na wolności.

Podsumowując. Jeśli podobały wam się „Przemytnik”, „Sully”, „Snajper”, „Gran Torino”, czy „Rzeka tajemnic” to „Richard Jewell” powinien trzymać poziom. Nie wygra z tymi dwoma ostatnimi, ale nie stracicie czasu. Możliwe nawet, że spojrzycie trochę surowiej na hejterów. Moja ocena: 7/10