Według przeróżnych badań, smartfony niedługo przerosną w produkcji komputery osobiste, a to oznaka tego, że przenośne urządzenie leżące w kieszeni staje się podstawowym źródłem informacji, pracy, ale i rozrywki. Smartfon to nie telefon. To coś więcej. To praktycznie mini komputer z własnym ekranem. Bez telefonu też się nie obejdziemy, a już przyzwyczajeni, że obok funkcji telefonicznych są jeszcze gry, Internet, dostęp do sieci, portali społecznościowych – to wszystko sprawia, że powoli uzależniamy się od tego gadżetu na amen. Z jednej strony to przykre, z drugiej pokazuje jak technologia pędzi do przodu. Nie chcę przytaczać statystyk użycia smartfona w ciągu dnia, ale niech wystarczy sam fakt, że odblokowujemy go kilkaset razy dziennie…

Sam ze smartfonami mam do czynienia od modelu HTC G1, czyli jednego z pierwszych Androidów na polskim rynku. Czas na tyle długi, żebym zrozumiał co to znaczy brak dostępu do dotykowego wyświetlacza z tymi wszystkimi jego możliwościami. Szczęście, że potrafię się bez niego jeszcze obyć, ale „tęsknota” po pewnym czasie da się wyczuć. To pewnie pewna faza uzależnienia. Nieco rozgrzesza mnie branża w jakiej funkcjonuję – po prostu muszę być stale w kontakcie z mobilnymi technologiami. Staram się jednak robić sesje bez wlepiania oczu w coraz to lepsze panele – ostatnio Super AMOLED. Najwięcej oczy odpoczywają w trakcie ładownia gadżetu, gdy musi zasilić swoje akumulatorki. Zdarza się jednak siedzieć przy ściennym gniazdku na przewodzie.

Może to dobrze, że baterie nie potrafią jeszcze wytrzymywać aż tyle czasu, by zapomnieć o ładowaniu? Jeszcze nie mam choroby i symptomów nadmiernej agresji lub niepokoju spowodowanego brakiem smartfona w ręku, ale podobno jest to wielki powód zdenerwowania dla wielu osób. Toż to wręcz fobia! Rozumiecie? Ludzie źle znoszą czas bez fizycznego kontaktu ze smartfonem – muszą go czuć w ręce. Jak niemal na wszystko, jest dla frustracji ratunek. Trochę ograniczony substytut, ale zawsze uspokajający jak miś w rękach zasypiającego dziecka. To noPhone. Jak sam nazwa wskazuje, nie jest telefonem/smartfonem, ale jego imitacją – tzw. cegłą mającą odzwierciedlić chociaż poczucie trzymania gadżetu w ręce.

Prawdopodobnie osobnicy cierpiący na tę dolegliwość mają problemy ze skupieniem się, gdy w ich rękach nie ma urządzenia. To poczucie, że nie odczytamy natychmiast powiadomienia, może u nich powodować stres. noPhone to taki nowoczesny „smoczek” nietylko dla geeka, ale każdego z poważnymi zaburzeniami samopoczucia powodowanego brakiem dostępu do smartfona. Najwyraźniej wystarczy samo międlenie i przewracanie smartfona w dłoni, a poziom cukru spada. Jest ogromny plus tego wynalazku. Ludzie zaczną może interesować się swoim życiem, a nie „nołlajfić”. „Smartfon” noPhone to też rodzaj kampanii zwracającej uwagę na problemy współczesnego świata. Wyobraźcie sobie, że umawiacie się na pierwszą randkę i sam kontakt z takim „urządzeniem” będzie was uspokajał lub obniżał ryzyko paniki.

Ta tabliczka imitująca smartfon to tylko bloczek o kształtach przypominających dzisiejszy telefon. Okazuje się jednak, że ma sporo zalet. Nie rozładowuje się, nie wymaga aktualizacji systemowych, nie hałasuje, nie zjada naszego czasu, nie męczy oczu i uszu, jest odporny na upadki oraz wodę. Oto kilka cytatów ze strony producenta, wskazujących jak użytecznie wykorzystać taką atrapę, potem warto chwilę usiąść w zadumie i rozpocząć krótką refleksję nad sobą. Potem możecie wrócić na Facebooka… BTW: jak myślicie, który model smartfona był bazą dla noPhone? 😉

“I used to sleep with my phone in my hand, but my night terrors would cause me to hurl it across the room in an unconscious panic. With the noPhone, I can still enjoy the comfort of holding a phone in my sleep, without waking up to a shattered screen. Thanks, noPhone.” -David H

“With the noPhone, my eye contact skills have
improved 73%.” -Whitney R

“Because of the noPhone, I haven’t drunk texted my ex boyfriend in one whole week.” -Craig G

źródło: nophone.eu