test fotograficzny Xiaomi Mi 11 UltraGdy w marcu debiutował high-endowy Xiaomi Mi 11 Ultra od razu wskoczył na szczyt listy DxOMark Mobile – fotograficznego rankingu smartfonów. Z wynikiem 143 został liderem zestawienia i zdetronizował Huawei Mate 40 Pro+ aż czteroma punktami. Przez około miesiąc miałem przyjemność sprawdzić możliwości telefonu Xiaomi. Skupiłem się na fotograficznych możliwościach modułu z sensorami. Poznajcie moje uwagi i przemyślenia. Zobaczcie też moje fotki. Część z nich mogliście zobaczyć w ramach #PstryknieteFonem na moim Instagramie. Czy warto wydać ok. 5000 zł, by dysponować tak zacnym foto zestawem?

Moduł foto w Xiaomi Mi 11 Ultra jest mega!

Mi 11 Ultra od razu zwraca na siebie uwagę. Większość moich znajomych reagowała na telefon dokładnie tak, jak się spodziewałem. Byli zaskoczeni wielkością „wysepki” przeznaczonej na sensory fotograficzne. Ta faktycznie jest mega (a powinienem chyba użyć określenia ultra) i to zarówno dosłownie, jak i w przenośni. Gdzieś Xiaomi musiało pomieścić kilka sporych obiektywów, ale i coś ekstra – dodatkowy ekranik. O nim jednak troszkę później, bo wymaga oddzielnego komentarza.

Najpierw skład zestawu. W Mi 11 Ultra znalazłem wszystkie niezbędne sensory. Xiaomi zaproponowało praktycznie pełny zakres opcji dla miłośnika mobilnej fotografii. W Ultra do dyspozycji są?

  • 50 mpx (duży sensor główny 1/1.12) z Quad-Bayer, f/1.95 i Dual Pixel Pro z laserowym AF oraz OIS (optyczna stabilizacja obrazu)
  • 48 mpx (ultra szeroki kąt 128° z sensorem 1/2 cala) oraz f/2.2
  • 48 mpx (peryskopowy teleobiektyw 120 mm z sensorem 1/2 cala) f/4.1, OIS i optycznym zoomem 5x (bezstratnym), tu dostępne jest makro

Poniżej prawego obiektywu znajdziemy jeszcze dwa dodatkowe czujniki:

  • sensor temperatury kolorów (m.in. do optymalizacji balansu bieli)
  • dToF (Time of Flight) do wyczuwania głębi z 64 punktami
test fotograficzny Xiaomi Mi 11 Ultra
Ceramiczna obudowa jest efektowna (wykorzystałem ją do ciekawego ujęcia), ale bez silikonowego etui strach pstrykać tak drogim sprzętem. Ślizga się w rękach. Trochę utrudnia wygodne focenie.

Mi 11 Ultra z Dual Pixel Pro AF i innymi bajerami

Całe trio robi wrażenie. Nie znajdziemy tu może sensorów o najwyższych rozdzielczościach na rynku (64 lub 108 megapikseli), ale te 48-50 mpx będą tu więcej niż wystarczające. Nie chcę wchodzić zbytnio w szczegóły i zanudzać głębszymi specyfikacjami, ale na jeden element chciałbym zwrócić uwagę. Sensor główny to najnowszy Samsung ISOCELL GN2 z technologiami Dual Pixel Pro AF.

Opisywałem je szerzej już przy okazji publikacji pierwszych informacji nt Mi 11 Ultra, ale szybko przypomnę te najważniejsze. Sensor dysponuje dużymi pikselami (1.4 μm), które przy łączeniu w kwartety dają aż 2.8μm, a więc naprawdę efektowną czułość. Efekty tego zobaczycie później w mojej nocnej sesji. Co jeszcze warto zaznaczyć? Sensor główny porównuje klatki nie tylko w poziomie, ale też w pionie (skośne dzielenie pikseli), ma aż 100 milionów punktów detekcji fazy i specjalny materiał między pikselami, nie rozpraszający światła.

Podsumowując: w składzie są: ultra czuły sensor, obiektyw o ultra szerokim kącie, tele w peryskopowym formacie o ultra zbliżeniu. Widzicie? Określenie „ultra” nie jest tu wcale na wyrost.

Xiaomi Mi 11 Ultra ma 120x, ale…

Tyle z prezentacji hardware’u. Przejdę do tego co najważniej – efektów, czyli zdjęć i video. Trybów fotograficznych jest w Mi 11 Ultra na tyle dużo, że trzeba nauczyć się je obsługiwać i dobierać. Dopiero wtedy wykorzystamy pełnię potencjału drzemiącą w tym komplecie. Prywatnie też korzystam z innego Xiaomi o całkiem bogatych opcjach foto, więc z ogarnięciem aplikacji aparatu było mi łatwiej. Na początku mojego testu zająłem się zbliżeniami. To pierwsze, co chciałem zbadać, widząc na obudowie oznaczenie 120x.

Mi 11 Ultra tylny ekranikZbliżenie naprawdę pokaźne, ale od pewnego zakresu tracące na jakości. Tutaj bez stabilizacji w postaci uchwytu lub tripoda się nie obędzie. W sumie przeskok między poszczególnymi obiektywami jest w stanie wygenerować aż 120-krotne powiększenie. Teleobiektyw ma bezstratne 5x i IMO to już jest w zupełności wystarczające. Przesuwanie suwakiem zbliżeń daje jednak niesamowite, jak na kieszonkowy, płaski sprzęt, możliwości. Miesiąc z telefonem to za krótko, bym znalazł dla tego elementu praktyczne zastosowanie, ale niewątpliwie jest tu potencjał. Trzeba go jednak umiejętnie wykorzystać i to wcale nie dochodząc do szczytowych wyników (tam na końcu robi się już słabo).

Tylny ekranik w Xiaomi Mi 11 Ultra

Druga z wyjątkowych cech, którą od razu chciałem sprawdzić w Mi 11 Ultra zaraz po wyjęciu go z pudełka, to wspomniany już przeze mnie wyżej mini ekranik OLED na tyle smartfona. Ma kilka funkcji i wcale nie są one połączone wyłącznie z aparatem. Owszem, główne przeznaczenie to podgląd dla selfie, by portrety robić jeszcze lepszym sensorem (ten przedni też jest niezły, bo ma 20 mega z HDR, ale jednak tył ma lepsze specyfikacje), ale w zanadrzu jest kilka innych tricków.

Mi 11 Ultra konfigurator ekranuChoć ten wyświetlacz nie jest duży i ma niską rozdzielczość to spełni rolę „viewfindera”. Zarówno do ujęć solo, jak i tych grupowych, które robimy bardziej panoramicznie. Szczerze mówiąc, przy zdjęciach z wyciągniętej ręki o wiele częściej spoglądałem w odbicie ceramicznej obudowy. Zobaczcie zresztą sami (na pierwszej grafice dołączonej do wpisu), działa niczym lusterko. Wyświetlacz byłby może i nawet zbędny, ale dzięki swojej obecności podnosi marketingową promocję sprzętu.

Xiaomi postarało się wykorzystać ten panelik także do innych celów. Można mu uruchomić w ustawieniach tryb Always-On do wyświetlania godziny i powiadomień lub dodatkowego motywu dekoracyjnego. W trybie „super power saver mode” posłuży jako ekranik do obsługi telefonu (główny wyświetlacz jest wtedy wygaszony). W ustawieniach systemu jest też niewielki konfigurator personalizacji wybranego motywu, więc można się ustawieniami pobawić.

Ciekawostka: spekuluje się, że przyszłoroczna edycja Ultra zostanie pozbawiona mini ekranu.

Mi 11 Ultra z nagrywaniem 8K

Jeszcze zanim przejdę do zdjęć, pozostanę na moment przy nagrywaniu video. Mi 11 Ultra dysponuje bowiem także bardzo dobrym rejestratorem filmów. Xiaomi obiecuje, że w obudowie telefonu zyskujemy kamerę filmową. Ja jestem większym fanem pojedynczych klatek, ale doceniam możliwość nagrywania wysokiej jakości ujęć dynamicznych.

Na co faktycznie warto zwrócić uwagę? Według mnie wypada zacząć od nagrywania nocnego. Tutaj w użyciu będzie Dual Native ISO Fusion. Usuwające z nagrań szumy przy słabym świetle. Z kolei naprzemienny (progresywny) HDR będzie likwidował ghosting i rozmycia. Za dynamikę odpowiedzialny będzie HDR10+. Są zatem standardy wyższej jakości.

W zakresie nagrywania video w Mi 11 Ultra Xiaomi posiada w sumie kilka super rozwiązań, które razem faktycznie współtworzą kinowy zestaw. Zauważcie, że obecnie filmowanie również zaczyna przyciągać klientów. W urządzeniu z półki premium jest sporo mocy obliczeniowej (m.in. Snapdragon 888 i szybka pamięć) a to jest w stanie „pociągnąć” cięższe analizy obrazu. Ultra w ramach video potrafi:

  • nagrywać 8K w 24 fps (pamiętajcie wyłączyć HDR, by móc w ogóle rejestrować w tak dużej rozdzielczości – w 8K nie ma szans na HDR)
  • nagrywać 4K w 60 fps (Full HD nawet w 1920 fps, czyli niezłym slow-motion)
  • rejestrować video z HDR10+
  • nagrania ustawić w kinowej, panoramicznej klatce (+ przeróżne filtry)
  • nagrywać video obiema stronami jednocześnie (tu zaletą chip Qualcomm)
  • wykorzystać tryb Ultra Night Video (niwelowanie duchów i rozmyć)
  • stosować zbliżenia w nagrywaniu dźwięku (audio zoom)

Nie muszę chyba dopisywać, że wysokiej jakości ekran pozwala na podgląd większości z nagrywanych efektów praktycznie bezpośrednio na smartfonie? To krótko teraz o panelu. W Mi 11 Ultra zastosowano ekran AMOLED E4 z 2K w przekątnej aż 6.81 cala (z czego część tego parametru obejmują zakrzywienia). Jest płynność 120Hz, odwzorowanie 1,07 miliarda kolorów i jasność szczytowa aż 1700 nitów (w ostrym słońcu bardzo mi się przydała). Wyświetlacz radzi sobie z Dolby Vision i HDR10+. No po prostu top. Szkoda, że okazjonalnie telefon zaczynał mulić przy rejestracji video, ale to być może jest do software’owej poprawy.

Xiaomi Mi 11 Ultra – sesja nocna

Pora na kilka fotek. Przez cztery tygodnie nosiłem w kieszeni dwa telefony, by w razie potrzeby pstryknąć coś ciekawego (sytuacyjne ujęcia). Przy testach wolę jednak wyjść na oddzielne sesje, które pozwalają lepiej zapoznać się z poszczególnymi funkcjami aparatu. W sumie znalazłem czas na pięć takich wypadów. Dwa z nich były nocne, bo bardzo lubię „strzelać” po ciemku.

Mi 11 Ultra sesja nocna

Najpierw sesja nocna, bo zwykle zaczynam ocenę aparatów od możliwości w trudniejszych warunkach. Akurat we wrześniu wypadł ostatni warszawski Nightskating i to przy pełni księżyca, więc nadarzyła się okazja do sprawdzenia trybu księżycowego. Podobną opcję oferuje Galaxy S21 Ultra, ale w obu flagowcach ujęcie księżyca określiłbym mianem bajeru. Owszem, oprogramowanie i lepsze zbliżenia pomagają uchwycić naszego naturalnego satelitę smartfonem, ale żeby efekt wyszedł odpowiednio najlepiej poczekać na porę, gdy Księżyc jest nisko nad horyzontem (jest wtedy większy, wyraźniejszy i pozwala znaleźć fajne kadry). Ja takiej szansy nie miałem, ale 2-3 tygodnie później nocne niebo cieszyło oczy takim widokiem. Żałowałem, że nie mam już w kieszeni Mi 11 Ultra.

Aplikacja aparatu w MIUI (nakładce Xiaomi dla Androida) oferuje tryb nocny, ale też kilka różnych trybów zapisu obrazu przy dłuższej ekspozycji. Od malowania światłem, aż po rozmycia ruchu. Załączam galerię z kilkoma takimi efektami. To moja ulubiona sekcja fotografii ogółem. BTW: stadion z wykorzystaniem zooma (weźcie to pod uwagę).

Xiaomi Mi 11 Ultra – sesja dzienna

Sesji dziennych miałem więcej, ale to z wiadomych względów. Dnia jest do dyspozycji więcej i można w każdej chwili coś uchwycić. Udało mi się wykonać sporo zdjęć (w galerii tylko wybrane) w mocnym słońcu i w złotej godzinie (przed zachodem). Fotografuję amatorsko, więc nie oceniajcie efektów. Kilka z nich podrasowała Sztuczna Inteligencja, choć nie zawsze uruchamiałem tryb wsparcia. Chciałem jednak zobaczyć, jak radzi sobie z efektami.

Mi 11 Ultra sesja dziennaOczywiście sprawdziłem efekty z trybem HDR i bez, a wszystko mogłem ocenić od razu na wysokiej jakości ekranie. Potrzebowałem tu jednak maksymalnej jasności panelu, więc dość mocno drenowałem przez to baterię. W aplikacji aparatu do dyspozycji jest sporo trybów i część z nich odnosi się do konkretnych obiektywów, więc dobrze jest zapoznać się z interfejsem, by szybko się między nimi poruszać. Jeśli komuś nie są obce terminy przesłona, ISO, balans bieli, focus i szybkość migawki to może samodzielnie dobrać je w trybie Pro.

Dodam tutaj jeszcze szybko, że warto od czasu do czasu korzystać z sensora o najwyższej rozdzielczości (tutaj 50 mpx), bo z laserowym autofocusem i wspomnianym na początku Dual Pixel PDAF możemy uzyskać bardzo szczegółowe ujęcia i potem je sobie fajnie pokadrować. Czasem działa to nawet lepiej od zbliżeń, o ile klatka była stabilna, a jest tu pomoc optycznej stabilizacji obrazu.  Tryb portretowy testowałem na kotach. Efekt Bokeh jest tu naprawdę głęboki (ja zapisałem go w środkowym zakresie).

Poniżej załączam galerię wybranych ujęć z dziennych sesji. Tutaj kilka słów komentarza. Zdjęcie z pola golfowego w Rajszewie to ujęcie z wykorzystaniem zooma optycznego. Z kolei mocno rozmazane zachodzące słońce to już użycie zbliżenia cyfrowego (chyba ok. 20-krotnego). Salamandrę próbowałem uchwycić w makro, ale korzystałem też z innych obiektywów, więc nie jestem do końca pewien, które załączyłem.

Xiaomi Mi 11 Ultra – specyfikacje

Mimo, że interesował mnie głównie test możliwości fotograficznych, to nie można przejść obojętnie obok pozostałych, także topowych parametrów Mi 11 Ultra. Są oczywiście i pewne kompromisy, ale do wybaczenia.

  • ekran: 6.81 cala AMOLED E4 (2K) z odświeżaniem 120Hz (pokrycie Gorilla Glass Victus)
  • czytnik palca zintegrowany z wyświetlaczem
  • chip: Snapdragon 888 (z dodatkowym układem chłodzenia komorami próżniowymi)
  • pamięć operacyjna: 12 RAM (LPDDR5) – prawdopodobnie z opcją rozszerzania o wirtualne gigabajty (co może pojawić się w aktualizacji softu)
  • 256 na dane (UFS 3.1) – niestety bez slotu na karty pamięci (a to ważne w kwestiach zapisu zdjęć i video w wysokich rozdzielczościach)
  • bateria 5000 mAh z ładowaniem 67W (przewodowym i bezprzewodowym!)
  • głośniki stereo ze wsparciem Harman Kardon, bez portu słuchawkowego
  • łączność: WiFi 6E, NFC, Bluetooth 5.2, modem 5G
  • szczelność: IP68 (pierwszy taki od Xiaomi)
  • system: Android 11 z nakładką MIUI 12.5

Moje podsumowanie Xiaomi Mi 11 Ultra:

Od chwili testu do publikacji minęło kilka tygodni, ale potrzebowałem chwili czasu do pełnego podsumowania możliwości fotograficznych (i nie tylko ich) Xiaomi Mi 11 Ultra – smartfona, który rywalizuje potencjałem i ceną z flagowcami liderów branży, m.in. Samsungiem. Czy wydałbym te ok. 5500 zł na Mi 11 Ultra? Myślę, że tak. Bilans zalet jest przekonujący, a braków nie jest za wiele. Mówię to jednak jako amator mobilnej fotografii.

Mi 11 Ultra wyświetlacz

Zalety Mi 11 Ultra:

  • bogaty zestaw sensorów z praktycznie wszystkimi niezbędnymi zakresami opcji i trybami fotograficznymi (ultra-wide, peryskopowy zoom, makro, portret itd.)
  • tylny ekranik OLED okazał się praktyczny w zastosowaniu, choć ceramiczna obudowa też dała efekt podglądu w odbiciu
  • tryb profesjonalny z dostępem do manualnych ustawień i zapisu RAW
  • tryb nocny z kilkoma opcjami długiego naświetlania
  • świetny zoom i to nie tylko ten optyczny (5x), byłem zadowolony z efektów przy 20x
  • szczelność przed wodą i pyłem zgodna z normami IP68
  • natychmiastowy podgląd efektów na doskonałym wyświetlaczu
  • nagrywanie video w najwyższych rozdzielczościach, przodem FHD+ z 60 fps
  • topowy chip i szybkie pamięci – mają znaczenie przy pracy z aparatem oraz zapisem danych
  • odczucia premium w wykończeniu (ceramika), dobre wyważenie (duży foto moduł nie wpłynął na balans)
  • laserowe ostrzenie w sensorze głównym i wsparcie czujnika ToF

Wybrane wady Mi 11 Ultra:

  • brak slotu na karty microSD przy jednej opcji pamięci do wyboru (dobrze mieć w zasobach chmurowy dysk, bo z 256 GB kilkadziesiąt trzeba odjąć już na starcie)
  • zakrzywione krawędzie ekranu są efektowne, ale utrudniały mi współpracę z aparatem fotograficznym (podczas trzymania urządzenia i okazjonalnie z odbiciami słońca)
  • odczułem pewne lagi przy zapisach video oraz w trybie zoomu (chyba kwestie software’owe)
  • trochę szybkie ubytki energii akumulatora (na szczęście jest ultra szybkie ładowanie i to z adekwatną ładowarką w pudełku)
  • telefon robił się ciepławy po dłuższej pracy
  • video: HDR tylko w 30 fps (niezależnie od rozdzielczości), 8K tylko z 24 fps, nieco gorzej z efektami w trybie nocnym