W tytule użyłem określenia stacja pogodowa, ale WEZR jest opisywany przez autorów jako tracker pogodowy, co zbliża go nieco do ubieralnych technologii, które służą nam dzisiaj do śledzenia aktywności. Zadaniem nowych czujników z Kickstartera jest zbieranie danych na temat lokalnej pogody, czyli w zasadzie jest to mobilna stacja pogodowa. Wzrasta zapotrzebowanie na tego typu gadżetu, a wśród beneficjentów dostępu do analiz z najbliższego obszaru (choć nie tylko) są grupy podróżników, turystów, sportowców i wielu innych. Jak ważne jest monitorowanie warunków pogodowych widzimy w wiadomościach, kiedy to otrzymujemy przykre informacje na temat niedostosowania się do pogody (zwłaszcza w górach, gdzie nie sposób przewidzieć jak zmieni się temperatura).

Choć WEZR to multisensor przeznaczony głównie do monitorowania otoczenia (lokalnie), to jego możliwości wykraczają wiele dalej. Wszystko dlatego, że dzisiejsze stacje pogodowe można już łączyć internetowo z danymi z odległych miejsc. W projektach takich jak ten dzisiejszy nie chodzi jednak o pobieranie informacji ze stacji meteorologicznych, a budowanie społeczności, która ze swoimi czujnikami WEZR będzie tworzyła sieć odczytów. To idea już dobrze znana, choć nadal walcząca z jednym problemem: poszerzaniem zasięgu. Wiadomo, że najistotniejsza jest tutaj gęstość monitoringu, a właśnie ten element najciężej osiągnąć wszystkim startupom. Pewnie dopiero jak weźmie się za to jakiś lider elektroniki, wtedy taka mapka będzie miała największy sens.

Na razie trzeba liczyć na klientów. To ich popyt zwiększy funkcjonalność modelu. Wewnętrzne czujniki potrafią mierzyć: temperaturę, ciśnienie atmosferyczne, czy wilgotność powietrza, a dane są wysyłane do chmury, gdzie odpowiednie algorytmy potrafią przetworzyć informacje na zrozumiałe informacje. Aplikacja mobilna służy do łączności z siecią, wskazuje wyniki oraz prezentuję mapę odczytów globalnych. Jeśli uda się uzyskać dane od większego grona osób, to taka stacja pogodowa będzie miała bardzo sensowne znaczenie. WEZR wystarczy przypiąć do ubrania, plecaka, czy do rowerowej kierownicy, nosić ze sobą i sparować ze smartfonem. Stajemy się wtedy punktem dostarczania cennych danych i to niemal w czasie rzeczywistym. Jesteśmy ruchomym punktem obserwacyjnym, potrafiącym ciągle uaktualniać dane na całym szlaku poruszania się (a dokładnie co 5 minut).

Podglądając odczyty innych użytkowników, posiądziemy szersze „pole widzenia”. Praktyczność polegania na natychmiastowych danych jest ogromna: szkwały i możliwość ewakuacji, odczyty innych podróżników w drodze na szczyt góry, czy choćby szukanie fal nad oceanem (od znajomych, którzy są na miejscu). To kilka z wybranych możliwości, a jest ich znacznie więcej. Cały system opiera się zatem o geolokalizację i to jest największa korzyść. Na razie model szuka wsparcia na Kickstarterze, a przypomnę, że nie jest to pierwszy tego typu wynalazek. Widziałem już ich kilka i liczę, że kiedyś połączą siły, by stworzyć globalną sieć odczytów. Na razie obiecywane jest udostępnienie czujników na terenie USA, Kanady, Australii, Japonii i zachodniej części Europy (jeśli kampania znajdzie fundatorów). Sądzę, że wbudowanie takich sensorów w inteligentne zegarki mogłoby rozwiązać problem zasięgu – smart watche zaczynają się upowszechniać.

źródło: Kickstarter