Stosunkowo często piszę o gadżetach przeznaczonych dla krocza. Jak śmiesznie by to nie brzmiało – jest prawdziwe. Technologie znajdują zastosowanie wszędzie, a te ubieralne mają coraz ciekawszy potencjał. Chwilę zastanawiałem się jak odpowiednio napisać i ten tekst. Jak zwykle nieco humoru może ułatwić zarówno odczyt, jak i sam proces przygotowywania treści ;). To co my tu mamy tym razem? Babypod to projekt dla kobiet i to tych w ciąży. Klikinka ginekologiczna Institut Marquès proponuje wkładany głośniczek.
Jeśli ktoś jeszcze nie skumał gdzie wkładany, to jego problem :P. Rozwiązanie przeznaczono dla oczekujących mam i ma charakter edukacyjny. Już od dawna naukowcy przekonują, że płód uczy się dźwięków już o 4. miesiąca życia, więc wszelki odgłosy dochodzące z zewnątrz (nazwijmy to naszym światem), będą miały wpływ na rozwój dziecka. Mamy są przekonywane, by śpiewać dziecku, mówić do niego, a rozmowy prowadzone w gronie rodzinnym były spokojne, ale wyraźne. W ten sposób młody człowiek zacznie zapoznawać się ze środowiskiem, które przyjdzie mu poznawać przez wiele, wiele lat.
Problem w tym, że dźwięki są tłumione przez ciało. To może z „nagłośnienie” dotrzeć jak najbliżej dzieciaczka? Najkrótsza droga prowadzi przez… bezpośrednie wyjście, czyli bramę na ten świat (patrząc od strony dziecka). Zapewne stąd format Babypoda – rodzaju tampona z głośnikiem. Stety lub niestety w modelu przewodowym. Niewielki sprzęcik połączymy ze smartfonem przez port audio jack 3,5 mm, przez który popłynie muzyka. Jak przekonuje producent, taki format jest bardziej stylowy niż ogromne słuchawki zakładane na brzuch. Ciekawe stwierdzenie. Nie podejmuję się oceny.
Na koniec czas na konkrety. Wspomniałem już, że nauka stara się potwierdzić wpływ dźwięku na rozwój i podobno już 16 tydzień chłonie wiedzę. Oczywiście w bardzo prosty sposób, ale mający potem znaczenie na rozwój dziecka. Institut Marquès przekonuje, że „stymuluje wokalizację niemowląt przed urodzeniem poprzez muzykę i zachęca do rozwoju ich komórki nerwowe” (mam nadzieję, że dobrze przetłumaczyłem). Po prostu naukowy bełkot i wytłumaczenie sensu produkcji dopochwowego głośnika. Istotnym pytaniem jest rodzaj muzyki, który chcemy sprezentować maluszkom. Raczej fani death metalu mogą nieco zaszkodzić swoim potomkom (ale tutaj nie chcę demonizować :D).
Możemy nagrywać też swój głos i potem odtwarzać go w waginie. Do systemu można podpiąć też własne słuchawki i wspólnie słuchać dźwięków. Komplet jest dosyć drogi. Ponad pięćset złotych. Poniżej dowód na to, że producent popiera swoje słowa konkretami i badaniami. Babypod to nie żart, a prawdziwy system do rozwoju płodu. Oczekująca mama może nawet oceniać reakcję płodu na grane z aplikacji dźwięki. Podejrzewam, że autorzy przygotowali odpowiednie do odtwarzania pliki audio. Rekomendowane sesje to 10-20 minut dziennie.
Dafq? Co zo badziewia na moim ulubionym blogu? Na branży porno i innych mniej lb bardziej zbliżonych tematach raczej nie uzyska Pan popularności…
Człowieku, jakie porno?! Mamy tu opisany system do rozwoju płodu. Co do jego wartości można się spierać, ale mieszanie tematów z gatunku ginekologia/położnictwo z tematem porno, świadczy o dosyć płytkiej umysłowości osoby wysuwającej taką tezę.
Jak wiadomo dziecko nie jest wynikiem niepokalanego poczęcia i jedyna bezpośrednia metoda dotarcia do płodu, to metoda transwaginalna (ew. cesarskie cięcie).
Dlatego też sugeruję, żeby autor bloga nie przejmował się moherami i nadal pisał o całym spektrum „badziewia” wearables/IoT 🙂
A co z higieną? Przecież nie da się tego wysterylizować, ja obawiałabym się zakażenia błon płodowych.
Na stronie producenta widnieją takie zapisy: „Made with hypoallergenic silicon exterior and cable”, „Product tested and approved by Institut Marquès” + „Hygienic – Easy to clean”. Należy domniemywać, że certyfikaty zapewniają jakiś rodzaj sterylności (zakładając dbanie o odpowiednie czyszczenie).