Co potrafią dzisiejsze ubieralne technologie w kwestiach monitoringu zdrowia? Najczęściej trafiamy na czujniki ruchu, które służą do analizy aktywności, a to już zaleta dla naszej krzepkości. Dodajmy do tego śledzenie obciążeń dla stawów, sprawdzanie pułapu tlenowego i pracy serca, nawodnienia organizmu, a także wypoczynku lub samopoczucia i już mamy obraz noszonych trackerów. Dodałbym tutaj jeszcze platformy typu Apple Health (Zdrowie), czy ResearchKit, gdzie agregowane są informacje i przetwarzane w celu analiz zdrowia. Co pewien czas zdarza mi się na blogu dać przykład bardziej zaawansowanych systemów monitoringu ciała – te projekty pokazują nam przyszłość oceny organizmu, które będą kiedyś pewnym standardem pilnowania witalizmu.

fot. Wei Gao
fot. Wei Gao

Świat zna już próby sensorów, które analizują różne aspekty ludzkiego ciała. Ostatnio chyba dawałem przykład odczytów oddechu (spalanych tłuszczy). Dzisiaj jednak o jeszcze innych rozwiązaniach oceny wydalanych produktów z naszego ciała. Pod lupę wzięto nasz pot, który pozbywa się różnych związków chemicznych, a ich monitorowanie może sporo powiedzieć o naszym zdrowiu. W dodatku w czasie rzeczywistym, niczym sportowe bransoletki i trackery aktywności. Biochemiczne dane w pocie mają bardzo wiele danych. Już w szkole uczyliśmy się, że przekazują sporo informacji (m.in. atrakcyjności partnera). Wśród tych komunikatów są te dotyczące zdrowia.

Naukowcy i inżynierowie z UC Berkeley twierdzą, że niebawem odczytywanie dodatkowych danych może uzupełnić monitoring naszego zdrowia i to w sposób nieinwazyjny. Czujniki mają być noszone jak zwykła opaska fitness. Stan zdrowia miałby być tutaj oceniany kompleksowo i z kilku punktów. Odczyty będą w ten sposób pełniejsze. Oczywiście przesyłane bezprzewodowo do smartfona, gdzie algorytmy zrobią swoje. Użytkownik będzie mógł sprawdzać zdrowie, otrzymywać alerty w razie odchyleń od norm, czy stosować się do proponowanych sugestii. Trzeba będzie zmobilizować organizm do wypocenia danych, co również jest na plus.

UC Berkeley sweat app

Autorzy próbują zmieścić wszystkie czujniki w giętkim materiale, a pośród elementów analizy mają być np. oceny metabolizmu (glukoza i mleczan), elektrolitów sodu i potasu oraz temperatury skóry. Dane te mogą pomóc w ocenie pracy mięśni, czy nawodnienia. Mają przydać się zarówno w treningu, jak i ocenie zdrowia (np. wskaźników chorobowych). Prototyp ulepszonego trackera aktywności jest przygotowywany i testowany we współpracy University of California Berkley i Stanford University School of Medicine. Wolontariusze podawani byli różnej intensywności wysiłku podczas biegu i jazdy na rowerze, a próbki potu odpowiednio analizowane.

Naukowcy chcieliby wprowadzić kolejne czujniki, ale na razie próbują uzyskać certyfikaty i badają dokładność pomiarów (te raczej nie będą tak dokładne jak analiza krwi, ale łatwiejsze do zebrania). Wadą jest również to, że podczas normalnego funkcjonowania nie wydzielamy odpowiedniej ilości potu, więc wynalazki tego typu kierowane są raczej do osób aktywnych. Podejrzewam, że znane marki ze świata fitness już przyglądają się technologiom dla swoich kolejnych generacji trackerów (raczej nie tych nadchodzących).

źródło: UC Bearkeley, Nature via gizmag.com