Jak pewnie zauważyliście, na moim blogu przybywa artykułów dotyczących elektrycznych pojazdów – głównie tych jednoosobowych. Segment ten zrobił się w ostatnim czasie bardzo konkurencyjny i to nie tylko z uwagi na liczbę producentów, ale też odmian tego środka mobilności. Nabyć można coraz dziwniejsze pojazdy, ale elektryfikację przechodzą też te z bardziej tradycyjnej oferty. Razem z silnikiem elektrycznym przechodzą metamorfozę i zwracają na siebie coraz większą uwagę. Przez dwa tygodnie sierpnia miałem okazję poruszać się w 100% elektrycznym motorowerem Super Soco TS.

Mój blog to głównie mobile, a czymże jest elektromobilność, jak nie idealnym przedstawicielem tejże kategorii. Zauważam zalety „elektryków”, choć wciąż podchodzę do tematu trochę sceptycznie. Na ulicach miast widzę zwiększony ruch takimi pojazdami, co nie wzbudza już pośród przechodniów takiego zainteresowania, jak jeszcze kilka lat temu. Ludzie nie oglądają się już nawet za monocyklami, czy hooverboardami. Mowa jednak o rozwiązaniach „chodnikowych”. A co z jezdnią? Tu pojawiają się elektryczne skutery, motorowery, a nawet motocykle. Taką ofertą dysponuje marka Super Soco. Miałem możliwość osobiście sprawdzić model TS – przedstawiciela serii motorowerów na prąd.

Super Soco TS niczym ścigacz

Czy widzieliście kiedyś, by motocyklista na ścigaczu pozdrawiał charakterystycznym gestem kierowcę motoroweru? Jeżdżąc Super Soco poczułem się członkiem grupy bajkerów, ale przede wszystkim zostałem przez nich zaakceptowany. Już to musi o czymś świadczyć 😉 O designie oraz estetyce pojazdu za moment. Najpierw wypada przedstawić markę. Bardzo możliwe, że nie słyszeliście jeszcze o Super Soco? Jest jednak szansa, że to się zmieni, gdyż firma ma argumenty do tego , by dać się zapamiętać. Ja sam przez kilkanaście dni czułem się jak ambasador elektrycznego motoroweru. Nie było dnia, by ktoś nie podszedł i o coś nie zapytał. To wymusiło na mnie dokładniejsze i szybsze zapoznanie się z parametrami jednośladu. Nie spodziewałem się aż takiego poziomu zainteresowania.

elektryczny Super Soco TS

Przede wszystkim przejrzałem historię marki Super Soco. Pisano o niej w polskich mediach już w marcu. Firma promuje się jako producent miejskich skuterów i jednośladów elektrycznych najnowszej generacji. Mi nawiązać kontakt z przedstawicielami było nieco łatwiej, gdyż jeden z salonów znajduje się bardzo blisko mojego miejsca zamieszkania. Miałem okazję zobaczyć w showroomie wszystkie modele oferty. Wyjechałem z niego srebnym wariantem. Być może będę miał jeszcze okazję sprawdzić w jeździe wariant Cafe Racera w modelu Super Soco TC. Najpierw jednak – prawie nie różniący się od niego osiągami, a wyglądający bardziej sportowo – TS.

Super Soco TS nie zdradza swojego potencjału z zewnątrz. Owszem, jest mniejszy od typowych motocykli, co widać na parkingu, ale wyglądem pasuje do kolegów z wyższych klas. Zwraca uwagę projektem, a jeszcze większą, gdy jest w ruchu. Rzadko kiedy mija nas przecież drogą pojazd wyglądający jak sportowy motocykl, a którego praktycznie w ogóle nie słychać. To połączenie to gwarancja zaskoczenia. Ludzie odwracają głowę, dziwią się i przyglądają. Zwracałem na to uwagę patrząc w lusterka, by móc przekazać ocenę z zewnątrz. Oczywiście nie u wszystkich widać było entuzjazm, ale ci co na motoryzacji się trochę znają, doceniali szansę zobaczenia takiego sprzętu na żywo. Słyszałem w sieci nawet określenia „Tesli pośród jednośladów”. Taki pojazd to zawsze rodzaj atrakcji na ulicach, zwłaszcza, że segment dopiero się rozwija.

Niemal wszystko w motorowerze Super Soco TS wygląda bardzo dobrze. Od strony wizualnej trudno się do czegoś przyczepić. Zabrakło mi tylko przedniej owiewki, która w TC opcjonalnie jest. Siedzenie mogłoby być nieco wygodniejsze, a na ekranie widoczna godzina. Chętnie zobaczyłbym też aplikację. Ta jest planowana, więc za pewien czas całość będzie kompletniejsza. Wszystko pozostałe jest na swoim miejscu, funkcjonuje intuicyjnie i można skupić się wyłącznie na jeździe. Mamy bardzo prosty mechanizm jazdy, bo nie dość, że to motorower to jeszcze elektryczny. Musimy pamiętać jedynie o napędzaniu i hamowaniu, a wszystko wyłącznie na kierownicy. Nie znaczy to jednak, że nie trzeba być skupionym. Jesteśmy takim samym uczestnikiem ruchu, jak inni. Uważam nawet więcej. Właśnie z uwagi na niepozorność konstrukcji trzeba mieć oczy dokoła głowy. To nie zabawka, choć z tym określeniem spotkałem się przez te dwa tygodnie dosyć często.

Cichy jak myszka, ale drapieżny

Start i przejazd są wręcz bezszelestne. To coś, co trudno percepcyjnie połączyć, zwłaszcza mieszkańcowi miasta przy ulicy Modlińskiej, gdzie motocykliści prześcigają się w konkursie na nagłośniejsze pokonanie krótkiej trasy od świateł do świateł (najczęściej szczególnie w nocy). Poruszając się Super Soco TS jest wręcz przeciwnie. Cichutko niczym myszka. Tak cicho, że pierwsze dni to lekki niepokój. Reakcja otoczenia była znamienna. Zwykle motocykl najpierw się słyszy, a potem zwraca na niego uwagę wzrokiem. Z elektrycznym motorowerem jest odwrotnie. Najpierw rejestrujesz go wzrokiem, bo coś przemyka obok ciebie bez praktycznie jakiekolwiek dźwięku. Dopiero potem podążasz wzrokiem za czymś, co pomyka przez świat niczym w próżni.

Kilka razy zdarzyło mi się, że pieszy prawie wszedł mi pod koło. Wtedy zazwyczaj słyszy się pisk opon wręcz znikąd. Kierowca tak nietypowego pojazdu szybko uczy się tego wszystkiego i jeździ z większą uwagą. Ja, jako jeden z pierwszych użytkowników drogi na dwóch kółkach przyszłości, czuję wręcz, że powinien pełnić też tu rolę sygnalisty. Elektryków wokół nas będzie przybywać, więc jako społeczeństwo przyzwyczajajmy się do nowych norm. Bądźmy czujni.

Motorowery nie mogą poruszać się po drogach szybciej niż 45 km/h i taką blokadę ma nałożoną Super Soco TS (to pojemność 50cc). Dynamika sprzętu jest na tyle duża, że lepiej jednośladu nie lekceważyć. Na światłach ruszałem zawsze pierwszy. Bez blokady (przy mojej wadze) dało się uzyskać maksymalnie 74 km/h, ale z górki.

Super Soco TS prowadzi się bardzo łatwo w czym pomaga jego niewielka waga. Pojaz waży tylko 78 kilogramów. Promień skrętu jest wystarczający, a wszystko funkcjonuje jak przy normalnym motycyklu, łącznie z przeciwskrętami. Jeździłem po równym i nierównym. Po suchym i mokrym. Po mieście i w warunkach terenowych. W ruchu miejskim można pozwolić sobie na trochę twardsze zawieszenie. Wystarczy je odpowiednio podkręcić.

Super Soco TS
Tu zwykle podpinałem rower.

Przesiadka z roweru na motorower

Otrzymując Super Soco na dwa tygodnie postanowiłem sprawdzić go w roli codziennego środka lokomocji. Sprawdziłem, czy przesiadka na taki pojazd będzie na co dzień praktyczna. Do pracy jeżdżę najczęściej rowerem. Działam mobilnie, często w domu, ale lubię coworkować w kampusie Google znajdującym się na warszawskim Targówku. Z Białołęki nie jest daleko (stąd pomysł roweru), ale 45 minut jednośladem na pedały udało się skrócić kilkukrotnie. Bez pocenia, bez korków, bez zanieczyszczania środkowiska.

Do przejeżdżania miałem dwa razy po 13 kilometrów, co jest ok. 30% możliwości akumulatora. Czasami zmieniałem miejsc pracy na śródmieście i tam też nie było problemu z dojazdem. Maksymalny zasięg to 80 km, ale można go wydłużyć o drugie tyle kolejnym akumulatorem. Super Soco TS pomieści wewnątrz dwa takie moduły, więc możemy zwiększyć zakres nawet do 160 km. To niewiele biorąc pod uwagę możliwości motocyklu spalinowego, ale elektryczny motorower to pojazd miejski, a w trakcie dnia rzadko przejeżdżamy po mieście więcej. Trzeba tylko pamiętać o ładowaniu. Jeśli mamy własny garaż to wystarczy podłączyć ładowarkę do gniazdka i przez port w ramie uzupełnić energię. Ładowarka ładuje 26Ah w 6-7 godzin, ale można dokupić szybszą, która zrobi wszystko nawet w 3.5h. Przedstawiciel marki powiedział, że klienci nabywający Super Soco bardzo często wracali po drugi akumulator. Dają one większą elastyczność. Ja akumulator całkowicie wyjmowałem z jednośladu i ładowałem w domu lub w pracy.

Powiem teraz bez żadnego nacisku, że bardzo przyzwyczaiłem się do Super Soco i aż żal było go oddawać. Cieszy mnie myśl, że zaproponowano mi jeszcze porównanie TS z modelem TC i TC Max (125cc). Chętnie nimi pojeżdżę, ale to już chyba na wiosnę – na start nowego sezonu.

Parametry Super Soco TS

Nie tylko na zewnątrz motorower Super Soco prezentuje się okazale. Przyjrzałem się konstrukcji wewnętrznej i zastosowanych w środku modułom. Model TS charakteryzuje się ciekawie zaprojektowaną ramą. Cały pojazd waży ledwie 78 kg, a to dzięki „podwójnej ramie motocykla wyścigowego”. Materiały są wytrzymałe, ale też lekkie. Rama główna to stal węglowa (odporna na korozję i utlenianie), a pomocniczą wykonano z aluminium. Także system hamulcowy jest rodem z wyścigówki. Tarczówki z pływającymi zaciskami dwutłokowymi na przodzie i jednotłokowymi na tyle. Hamowanie jednośladem było podczas moich jazd efektywne i pewne.

Nóżka od razu odcina zasilanie, zawieszenie możemy podregulować, a podnóżki mają trzystopniową regulację, by lepiej dopasować pozycję jazdy. Tylko siedzisko mogłyby być nieco wygodniejsze. W oczy rzuca się przednia lampa z dynamicznymi światłami LED. Adaptują się do zmiennych warunków drogowych w dzień i w nocy. Z tyłu z kolei oświetlenie tak obudowuje „ogon”, by motorower był dobrze widoczny z każdej strony. Wyświetlacz LCD jest światłoczuły i dopasowuje się do otoczenia. Zabrakło mi w nim tylko wskaźnika godziny. Wszystkie potrzebne informacje związane z jazdą są prezentowane cyfrowo. TC ma więcej klasycznych elementów, ale mi podobają się te bardziej komputerowe. Elektrykowi dodaje to nowoczesnego uroku.

Super Soco TS
Lakiery Super Soco TS: czerwony, srebrny, pomarańczowy, biały i czarny.

 

Zawieszenie ma amortyzatory hydrauliczne na przodzie i tyle. Naturalnie, nie ma tu żadnego łańcucha, wału napędowego, czy skrzyni biegów. „Gaz” jest w prawej manetce, do tego dwie dźwignie hamulców. Jeździmy jak skuterem, czyli w sposób niezwykle prosty. Niestety przy hamowaniu nie ma żadnego systemu odzyskiwania energii. Producent oferuje aż pięć kolorów lakieru. Część z nich widać na powyższym obrazku.

Koszt jazdy Super Soco TS

Czas na silnik i baterię. Super Soco zastosowano rozwiązania Boscha. Silnik (prawie 3 kW) o wysokiej sprawności zbudowały wspólnie obie te marki. 17 calowe koło jest napędzane naprawdę dużą mocą (maksymalny moment do 120 nm!). Przyspieszenie jest konkretne, choć z racji regulacji prawnych ciężko się nim nacieszyć. Akumulator jest litowo-jonowy. Ogniwa to standar 18650. Ich czas ładowania przy całkowitym rozładowaniu to 6-7 godzin, ale można dokupić szybszą ładowarkę, która jak już pisałem, skraca ten czas do ok. połowy. Producent obiecuje 800 cykli. A jaki będzie koszt samego ładowania (nie licząc eksploatacji, bo aku to koszt 4500 zł)? Uśredniając, że kWh to ok. 60 gr, wychodzi, że całkowite ładowanie to niecała złotówka. Można to oczywiście spróbować przyrównać do spalania silnika benzynowego albo kosztów komunikacji miejskiej, ale elektryk pozostawia oba te środki lokomocji daleko w tyle. Miesięczne koszty nie powinny przekroczyć 30 zł (1 ładowanie na dobę przy codziennej jeźdźie), a przecież można jeszcze korzystać z tańszej taryfy i ładować baterię w nocy. Ładowarka ma automatykę odcinania prądu, gdy wykryje naładowanie. Nie musimy obawiać się, że „przeładujemy” akumulator. Przejazdy elektrycznym Super Soco to sprawy groszowe, choć trzeba uwględniać w budżecie takżę wymianę baterii.

Poniżej zamieszczam pełną specyfikację elektrycznego motoroweru Super Soco TS (ze strony producenta):

Parametry Super Soco TS

Optymalizacja jazdy na akumulatorze

Wyżej opisałem nieco sprawy akumulatora, ale czas na trochę konkretniejszych informacji płynących z codziennego użytkowania. Miałem wystarczająco dużo czasu, by elektrykiem nauczyć się jeździć poprawnie, a dokładniej optymalizując wykorzystanie energii. Podczas moich jazd udało sie sprawdzić Super Soco w każdym trybie. Ekonomicznym, normalnym, sportowym i tym bez blokady. Chciałem sprawdzić, ile motorower wytrzymuje w każdych warunkach. Dosyć szybko zauważyłem, że przełącznik trybów (trzech) nie jest ot tak sobie. Warto z niego korzystać.

Na normalnej drodze, zwłaszcza szybkiego ruchu, korzystałem w pełnej mocy, natomiast na osiedlowych uliczkach te prędkości można było zredukować, gdyż maksymalna szybkość nie jest potrzebna. Super Soco to nie pojazd na dalekie trasy, ale tylko raz zdarzyło mi się, że musiałem końcowy etap wprowadzić w tryb oszczędny. Jedzie się wtedy wolniej, ale dalej. Człowiek szybko uczy się odpowiedniej gospodarki zasobami energetycznymi. Optymalizacja się przydaje, zwłaszcza na odcinkach od świateł do świateł. Nie ma co wtedy katować silnika maksymalnymi obrotami, a na spokojnie przejechać ten dystans normalną prędkością. Pierwszy tydzień w ogóle na to nie zwracałem uwagi, bo cieszyłem się jazdą. Potem, chcąc ocenić wszystko dokładniej, zacząłem trybami żonglować. Ostatecznie i tak przejeżdżałem podobne trasy w niemal tym samym czasie.

 

Jeśli planujemy robić za dnia dużo kilometrów, to warto zainwestować w drugi akumulator (stracimy troszkę przestrzeni bagażowej, ale od czego jest plecak). Mi na dojazd do pracy, czy sklepu jeden całkowicie wystarczał. Zabierałem go ze sobą do ładowania, więc w tym czasie się doładowywał. Jeśli zależy nam jednak także na dalszych wycieczkach to bez drugiej baterii może być ciężko. Jedn z moich takich wyjazdów (z kumplem za i jego Yamahą) spowodował zerkanie na przelicznii energii. Dojechałem na „oparach”, natomiast z drugim akumulatorem miałbym sporo zapasu. Ogólnie rzecz biorąc, trzeba uwzględnić specyfikę nieco innego „tankowania” oraz żywotność samej baterii. Ta, jak już wyżej pisałem, jest obliczana według producenta na 800 cyklów ładowania.

Podsumowanie Super Soco TS

Pora podsumować dwa tygodnie jazd elektrycznym motorowerem Super Soco TS. Przede wszystkim bardzo przyzwyczaiłem się do poruszania się nim po mieście i okolicy, więc żal było się z nim rozstawać. Ani razu nie męczyło mnie wyjmowanie baterii do ładowania, wiedząc, jak sporo oszczędzam w stosunku do innych środków komunikacji. Niech potwierdzeniem udanego designu będzie mój problem z wykonaniem nocnej sesji zdjęciowej w centrum Warszawy, gdy próbowałem stworzyć zdjęcia przy dłuższym czasie naświetlania. Pozostawiłem moto z włączonymi światłami, by efekt był ciekawszy, ale nie było chwili, by pojazd nie został otoczony zainteresowanymi przechodniami. Nie mogłem spokojnie zrobić odpowiednich ujęć. Efektem jest tylko to jedno załączone na końcu zdjęcie.

Super Soco TS bagażnik
Tu w zwykłym motocyklu znajduje się bak. Super Soco TS mieści dwa akumulatory. Przy jednym jest trochę miejsca na małe bagaży.

 

Zainteresowanie jest, co potwierdza też samo Super Soco. Oficjalna sprzedaż motorowerów rozpoczęła się w tym roku, ale troszeczkę po starcie sezonu. Ludzie oglądają się za TS, ale ciężko jest mi ocenić, czy to z powodu sportowej sylwetki, czy zaskakującej ciszy z jaką ich mijałam. Wszyscy moi znajomi i rodzina byli pod sporym wrażeniem. Nic dziwnego. Fajny wygląd, ekonomiczne przejazdy, brak większych ograniczeń prawnych i nowoczesność. Udało mi się przejechać wystarczająco dużo kilometrów, by wyrobić sobie o TS pozytywne zdanie. Zahaczyłem nawet o wrześniowe korki w stolicy, gdzie przetestowałem zalety elektrycznego pojazdu w trudniejszych warunkach. Trochę szkoda, że takim jednośladem nie można wjeżdżać na pas dla autobusów.

Zdarzyło mi się też wracać do domu w deszczu, co pozwoliło sprawdzić odporność Super Soco. TS nie jest motocyklem, ale ma jego cechy. Ograniczenie do 45 km/h na początku troszeczkę denerwuje, ale to przecież segment 50cc, więc trzeba pamiętać o tym przy finalnej ocenie. Niby jeździmy jakby podrasowanym wizualnie skuterem, ale czy motocykliści pozdrawiają na drodze skuterowców? 😉 No właśnie. Skoro motocykliści zaakceptowali Super Soco to jest to najlepsze jego podsumowanie.

Super Soco TS

Muszę jeszcze standardowo chociaż troszkę ponarzekać. Co bym w Super Soco TS poprawił? Ulepszyłbym wygodę siedzenia, dodałbym przednią owiewkę (jak jest w TC), czy godzinę na tarczy. A sama cena? Super Soco TS został wyceniony na 12 900 zł, przy czym doliczyłbym jeszcze koszt drugiego akumulatora (4500 zł). Zamniejsza się wtedy przestrzeń na bagaż, ale warto dysponować większym zasięgiem. Jeśli dla kogoś 45km/h ogranicza bardzo jazdę to Super Soco TC Max zaoferuje więcej (tu już wymagana kat. B/A1), a wciąż będzie elektryczny. Jego cena to już prawie 20 tysięcy złotych, ale z możliwością rozwinięcia nawet 95 km/h!

W Polsce dystrybutorem motorowerów Super Soco jest firma Karbon2. Na dniach dorzucę jeszcze króciutki filmik motoroweru w ruchu.