Na Super Mario Bros. miałem skoczyć do kina jeszcze na pierwszą przedpremierową prezentację w kwietniu, ale miałem tak napięty grafik prac, że nie dałem rady. Jako fan maskotki Nintendo (i japońskiej firmy ogółem) nie mogłem jednak dłużej odsuwać seansu. Dzień Dziecka okazał się najlepszą okazją do obejrzenia produkcji. Już w pierwszych dniach po premierze wiadome było, że tytuł pobije kilka rekordów i niekoniecznie z powodu udanej adaptacji. Super Mario Bros. są na tyle kultowi, że przyciągają tłumy. Nie wszyscy są graczami, a oceny filmu na podstawie gier są przeważnie między tymi grupami zupełnie inne. Jak okiem fana Nintendo wypadł animowany Mario?

Super Mario Bros. z ponad miliardem monet

Super Mario Bros film
Super Mario Bros. (foto: illumination.com)

Sympatyczny hydraulik kontynuuje swoją bogatą karierę. Tym razem na planie filmowym. Mario był już każdy i pojawił się niemal wszędzie. Grał w golfa, jeździł go-kartami, uczestniczył w walkach, reklamował produkty, a jego wizerunek trafiał na koszulki, czy w formie zabawek. Mario ma już nawet swój park rozrywki! Cieszył fanów w platformerach 2D i 3D, a także w „płaskim” wydaniu (Paper Mario). Nawet klocki Lego skorzystały z licencji na popularnego wąsacza. Gracze mogą też budować poziomy w Mario Maker i cieszyć się zabawą wręcz w nieskończoność. Innymi słowy – Nintendo ma kultową postać, na której długo jeszcze będzie zarabiać. Nic zatem dziwnego, że w końcu na srebrne ekrany trafiła pierwsza oficjalna animacja komputerowa z udziałem braci Mario.

Kinowego Super Mario Bros. oczekiwano latami, aż w końcu się doczekaliśmy. Tak wielkiej rzeszy fanów nie można przecież ignorować. Już 15 maja (nieco ponad od światowej premiery) Mojo Box Office podawało, że film przekroczył miliard dolarów, a to ewenement w przypadku filmów na podstawie gier. Animowana produkcja jest w kinach dopiero od kilku tygodni, ale można być pewnym, że wdrapie się w rankingu najchętniej oglądanych filmów wysoko. Nie zapominajmy, że to typowy blockbuster!

Super Mario Bros. okiem fana

Przygodę z „Marianem” zacząłem od Super Mario na czarno-białym Game Boyu. Grałem w większość gier najpopularniejszej serii Nintendo (i chyba w ogóle w branży gier). Podobał mi się też aktorski film z 1993 roku. Pora na animację. Aż dziw bierze, że japoński gigant nie zdecydował się na przygotowanie „bajki” lata wcześniej. Przygody Mario były przecież popularne dekady temu (hydraulicy debiutowali w 1985 roku). Fanom braci Mario zaświeciły się oczy już przy pierwszej zapowiedzi filmu, a jestem pewien, że większość poszła na seans do kina w ciemno. Zwykle gracze boją się adaptacji, ale te ostatnio wypadają lepiej niż kiedyś. Halo, Arcane, The Last Of Us, czy Warcraft – wszystkie IMO odebrane pozytywnie.

Ocena Super Mario Bros. okiem fana jest surowsza, ale to chyba lepiej, prawda? Wszyscy wiemy, że spora liczba widzów to dzieciaki z uwagi na animowany charakter. To film familijny, więc oglądają go całe rodziny. Nabijają liczniki i rozmywają nieco faktyczną ocenę. Ja osobiście poszedłem na film bez większych oczekiwań, wiedząc, że czeka mnie nostalgiczna podróż po latach ewolucji serii platformówek Mario. Z tyłu głowy miałem jednak pewne obawy wynikające ze zbytniej „światowości” postaci włoskich hydraulików z Brooklynu. Postaram się jednak wyważyć recenzję i nie „spinać” przy ocenie. To przecież rozrywkowe kino dla każdego. Od psychofana, aż po casuala.

Super Mario Bros. w typowo familijnym stylu

Sutdio Illumination (ci od Minionków) miało dość trudne zadanie. Trzeba było pokazał świat Mario w sensowny sposób. Gry Nintendo nie miały zbytnio ambitnej fabuły. Bracia Mario przemierzali kolejne poziomy w poszukiwaniu księżniczki Peach. W animacji postanowiono nieco odwrócić schemat, by uatrakcyjnić przygodę. W filmie nawiązano do Luigi’s Mansion, czyli serii gier, w której młodszy brat Mario ginie w straszącej posiadłości. To tylko odniesienie, ale już na wstępie fajnie przypominające odnogę uniwersum świata Mario. Tego typu ukłonów w stronę licznych gier serii jest w trakcie seansu bardzo wiele.

Warto zapewne obejrzeć film kilka razy, bo ukrytych szczegółów znajdziemy pewnie więcej. Ja wybrałem się do kina najpierw na wersję z napisami, ale obiecałem sobie, że sprawdzę też dubbing, więc będzie szansa na lepsze przyjrzenie się drugiemu, a czasami nawet trzeciemu planowi. Fabuła jest prosta do bólu, ale w zasadzie jak tak patrząc na wspomnianą serię, ciężko oczekiwać czegoś ambitnego. Twórcy zresztą dobrze o tym wiedzieli. Świat Mario jest tak szeroki, że nie było co kombinować. Wystarczyło pokazać znanych bohaterów i znane środowisko, do tego szczypta rozpoznawalnych melodii, wartka akcja, rozpoznawalny „boss” i wszystko „pyknie”.


Z jednej strony to boli, no bo wiadomo. Z drugiej jednak, to prawdopodobnie pierwszy z filmów z Super Mario Bros. W tym pierwszym bez jakiejś wyraźnej furtki do kontynuacji (historia zamknięta), ale pomysłów na ewentualne dalsze części na bank nie zabraknie. Chyba fajnie? Oby tylko nie za szybko. Z sequele różnie bywało. Jednego można być pewnym. Mario z pewnością nakręci Nintendo sprzedaż gier, co zapewne zobaczymy w kolejnych raportach finansowych. Do tego to idealna promocja dwóch świeżutkich parków rozrywki Super Mario World (w USA i Japonii).

Super Mario Bros. to gra czy film?

Akcja od początku jest bardzo szybka. Zresztą w stylu Mario. Koncepcja odwzorowania zabawy przed ekranem telewizora lub konsolki jest więcej niż trafiona. Udało się przypomnieć bardzo wiele tytułów. Niektóre bardziej, inne mniej szczegółowo (zawiedzeni będą fani Yoshiego i jego nikłej roli). W animacji uwzględniono wszystkie znane motywy z platformówek, a nawet genezę starcia z Donkey Kongiem. To właśnie w walce z tym gorylem Mario pojawił się w świecie gier po raz pierwszy.

Mario Kart Live Home Circuit
Zobacz też: Mario Kart Live Home Circuit

Super Mario Bros. wygląda na próbę połączenia wielu gier z Mario w roli głównej, ale zescalonych motywem braterstwa. Mario w poszukiwaniu Luigiego przybywało sił (często z wykorzystaniem „szukajek” – ciekawa nazwa dla power-upów). Nie zabrakło zatem przesłania. Też bardzo prostego, ale dla młodego widza ważnego. Film całkiem umiejętnie połączył „platformer” ze „scigałką” (seria Mario Kart), a nawet Super Smash Bros., gdzie bohaterzy uniwersum toczyli walki. Wnikliwym graczom pojawią się uśmiechy związane z elementami poszczególnych gier. Dzieciaki chętniej odkryją je przy sięgnięciu po gry. Wydaj się, że to właśnie to był główny cel powstania Super Mario Bros. Normalnie byłbym oburzony 😉 (toż to skok na kasę!), ale w tym przypadku potraktowałem to z przymrużeniem oka. Wiecie dlaczego? Bo dobrze się bawiłem.

Super Mario Bros. – podsumowanie

Całe szczęście, że gry z Mario to luźne zabawy (choć potrafiące wkurzyć poziomem trudności), bo i na produkcję kinową spogląda się w ten sam sposób. Mimo ogromnej dawki Mario w Mario czegoś jednak mi zabrakło. Wciąż nie umiem jednak sprecyzować czego konkretnie. Chyba czepiam się na siłę, a może jednak nie? Jako fan serii inaczej. Jako fan kina inaczej.

WooHoo! Daję Super Mario Bros. 7+/10. Gdybym nie był fanem serii dałbym pewnie 5+/6 (niestety sentymenty).